12 kwietnia 2016

Zdanie na temat mojej kolekcji cz. 7

Mój odpoczynek między kolejnymi postami robi się coraz dłuższy, ale teraz powinno być lepiej, bo korzystam z nowego edytora postów (Open Live Writer). Jak wiadomo edytor wbudowany w Bloggera nie należy do najwygodniejszych, co dodatkowo zniechęca mnie do pisania. Ale do rzeczy. W ostatnim poście mieliśmy szóstą dziesiątkę, czyli, jak łatwo się domyśleć, teraz przyszła pora na siódmą. Jakby ktoś nie wiedział o czym piszę w tej serii postów to przypomnę, że jest to moje zdanie na temat każdego z systemów, które zebrałem w mojej kolekcji.

Śródziemie – szerzej znany jako MERP, czyli słynący ze swego przekombinowania Rolemaster (a może “Rollermaster”?) wtłoczony w legendarny świat J. R. R. Tolkiena.

Świat Mroku nWoD – uproszczenia w mechanice i pewne podobieństwa do, będącego wtedy na topie, D&D 3e sprawiły, że patrzyłem na ten system z nieukrywaną nadzieją, ale w Polsce wyszło jak zawsze.

The Shadow of Yesterday 1e – system, do którego zaprojektowałem kartę postaci i karty kluczy i właśnie za te ostatnie polubiłem TSoYa, a za użycie wielu kości FUDGE znienawidziłem.

The Shadow of Yesterday 2e – to samo co powyżej, tylko nieco większe, z nową moją kartą i niestety nadal z tymi koszmarnymi kośćmi.

Trójca – system, który w praktyce okazał się pierwszym polskim RPGiem w klimacie steampunk, do którego zrobiłem oczywiście oficjalną kartę, ale nie do końca mi się spodobał.

Wampir: Requiem nWoD – granie krwiopijcami nigdy mnie jakoś specjalnie nie cieszyło, ale liczyłem na inne gry z serii i się niestety nie doczekałem.

Warhammer 1e – moja pierwsza gra jaką poznałem, moja druga jaką nabyłem i trzecia jaką poprowadziłem, albo jakoś tak, czyli ogólnie masa staroświatowego sentymentu, który niestety przestał już działać.

Warhammer 2e – wiele oczekiwań i zbyt mało zmian bym znów zainteresował się WFRP na poważnie, choć mechanika magii uradowała mnie niezmiernie, gdyż była bliska temu co sam wykombinowałem do poprzedniej edycji.

Wiedźmin Gra Wyobraźni – gra, która od początku była skazana na… porażkę, gdyż ukazała się na fali “popularności” ekranizacji i choćby przez to była źle kojarzona oraz niedopracowana.

Woje Miodomiła – ciekawy eksperyment połączenia bajkowości słowiańskiej z mechaniką Fate i chyba pierwszy taki na polskim rynku, ale ogólnie gra to tylko przyrodnicza ciekawostka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz