07 września 2016

Kwestia odrobiny magii

Od samego początku zakładałem, że Tekornicum rządzi chłodna logika i nie ma tam miejsca na siły nadprzyrodzonych per se. Oczywiście mieszkańcy tego świata nie zdają sobie z tego sprawy i święcie wierzą w zabobony. I właśnie dlatego magia działa, choć de facto jej nie ma. Są dwa poziomy tego paradoksu.

Pierwszy jest bardzo prosty. Ludzie wierzą w to co widzą i widzą nawet to, czego nie ma. Chodzi o manipulowanie umysłami. Zdolny “magik” potrafi wmówić swej ofierze niemal wszystko. To, że jest chora lub zdrowa, że jutro, gdy się obudzi będzie miała szczęście lub spotka ją przykry los. W Tekronicum nazwałem to czarostwem. Co więcej nasz “magik” nie musi zdawać sobie wcale sprawy, że to co robi to tylko siła jego sugestii. Dlatego często potrzebuje sam namacalnych dowodów czynionej magii, stąd przeróżne amulety, talizmany i inne substancje dodające wiarygodności jego sztuce. Po prostu stan wiedzy o świecie i o człowieku jest tak nikły, że można wiele rzeczy nadinterpretować. Na przykład można wmówić, że bariera z usypanej soli powstrzymuje złe moce. Chyba już wiecie, o co mi chodzi?

Drugi poziom to coś bardziej skomplikowanego. To wiedza, a raczej jej okruchy, o funkcjonowaniu tego świata. Przypomnę tylko, że Tekronicum to sztuczny świat. Stworzony od podstaw i wprawiony w ruch. Po pewnym czasie coś się posypało. I właśnie przez te niedoskonałości część ludzi zaczęła dostrzegać swoją okazję. Najlepszym przykładem jest tu alchemia, która bada i naśladuje funkcjonowanie tego świata. Nie jest to może bardzo zaawansowana metoda, ale wystarczająca by poznać parę sekretów. Tak, to oznacza te wszystkie bajery z legend o alchemikach.

Są też osoby parające się bardziej bierną sztuką odczytywania ukrytych znaków. Są to wróżbici zajmujący się sztuką dywinacji. Dzięki niej można określić położenie konkretnych obiektów lub istot, wykryć źródło innej “magii”, a nawet przewidzieć co nastąpi. Nie zawsze znaki są jasne dla wróżbitów. Nieraz podlegają one ich subiektywnej interpretacji i przez to bywają zwodnicze. Wyobraźcie sobie, że niebo to ekran monitora, który wyświetla znaki w nieznanym wam języku. Co będzie jak je rozszyfrujecie? A może da się zaprogramować świat?

Na koniec zostawiłem sobie najbardziej nieprawdopodobną i widowiskową sztukę tajemną, jaką jest ewokacja, czyli przywoływanie. Nie sposób jej pojąć mieszkańcom mechanicznego świata, dlatego przyjmują ją za boską interwencję. Dzięki niej można sprowadzić niezwykłe istoty, które wkraczając do naszego świata stają się rzeczywiste, by po chwili rozwiać się niczym senna mgła. Przyjęło się sądzić, że przywołane istoty to mieszkańcy Zaświatów, cudownej krainy, do której nie sposób trafić zwykłymi drogami. Kapłani wierzą, że tam właśnie trafiają ofiary składane na ołtarzach bóstwom, za co ci nagradzają ich w potrzebie swymi darami. Jednak kto wie, czy tylko osoby duchowne mają monopol na przywołania?

Na deser mam dla Was roboczy dokument zawierający propozycję mechaniki tego co opisałem powyżej. Piszcie, komentujcie, oceniajcie.

2 komentarze:

  1. Ekm... A z ewokacją nie jest tak że to w istocie jest czasowe/terminalne teleportowania istot "z do".
    Takie rozwiązanie wydaje się bardziej logiczne/naukowe niż tworzenie miraży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciii... bo wszystko wygadasz. Tak to jest teleportacja, ale to element tajemnicy tego świata. Zresztą w załączonym dokumencie masz sztuczkę Teleportacja przypisaną do Ewokacji.

      Jest też druga strona medalu. Własnie owe miraże, czyli po naszemu hologramy. To nadal Ewokacja, ale nieco słabsza i bardziej dostępna.

      Usuń