04 marca 2014

Spotykasz piękną diablicę

Chyba za dużo naoglądałem się i naczytałem treści feministycznych, bo zaczęło mnie razić, że co gra to demon ma cycki. Może być obrzydliwy, lub zabójczo piękny, ale cycki musi mieć. Kiedyś można było powiedzieć, że to demonizowanie kobiet. Obecnie jednak jest to raczej wynik niedojrzałości i chęci widzenia cycków zawsze i wszędzie. Nie będę bawił się w psychologa, ale nawet mi to wygląda jak jakiś uraz z dzieciństwa.

Nie mam nic przeciwko wizerunkom kobiet - raz ładniejszych, raz mniej - ale odczłowieczanie ich tyko po to by się napatrzeć jest co najmniej żałosne. Wychodzi na to, że kobieta nie musi być piękna, aby tylko miała cycki na wierzchu. Gdyby nie było to obleśne to mógłbym stwierdzić, że to pewien progres w stosunku do palenia czarownic na stosach. Jasne, że lepiej patrzeć na piękne demonice, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Eh…

Przeginając w drugą stronę wizerunek mężczyzny w grach jest mocno wyidealizowany nie tylko fizycznie. Prawie zawsze bohater uwodzony jest przez piękną diablicę, a on biedny nie wie czy ją zabić, czy też się z nią przespać. Nie jest to zbyt głębokie, że się tak niefortunnie wyrażę, ale mimo to dajemy facetom większy wybór niż kobietom w grach. Kobieta ma tyko dać przyjemność w ten czy inny sposób, zaś facet ma prawo do przeżywania wyższych emocji. Poniekąd faceci też są dyskryminowani przez nich samych, dając jednoznacznie do zrozumienia, że ta demonica ma ci się podobać a ty masz myśleć tylko o jednym.

Problem pojawia się gdy nie myślisz o tym, o czym chcieliby twórcy (nie chodzi mi już tylko o seks). Wtedy gra okazuje się dosyć pusta a wszelkie dylematy są sprowadzane do doboru koloru szminki do butów i torebki. Tak przynajmniej myślą faceci o kobietach a w rzeczywistości sami stawiają się przed podobnym dylematem dobierając narzędzia mordu do pancerza. A pierwotna iluzja wyboru zamienia się w – zerżnąć czy zarżnąć? Powiecie, że mogę nie grać w takie gry? Sam na to wpadłem i nie gram. Jednak inni grają. Wzorce sprzed wieków się powielają i utrwalają. Jakbym miał zarzucić coś złego grom to właśnie to a nie propagowanie przemocy. Przemoc jest w telewizji i często w rodzinie, ale wojna płci, którą sami podświadomie podsycamy nie musi być w grach.

Może zbyt generalizuję i nie opisuję chlubnych wyjątków. Jednak popularne tytuły nie pozostawiają złudzeń, o co w nich chodzi. Tu nas wita reklama z radośnie podrygującymi piersiami, tam nowy kontent z główna złą do ubicia. A ciekaw jestem jakie motywacje kierowałyby tymi wyimaginowanymi bohaterkami do robienia tego co robią i pokazywania tego co pokazują? Może przez swe ograniczenia nie dostrzegam głębszej idei stojącej za niemymi bohaterkami. Może to, że stały się potworami to wynik jakiegoś nieszczęścia i tak naprawdę to jakiś podły facet zmusił ich do nierządu i totalnej rozpierduchy. Nie, to nawet nie jest tak proste. Za ich historią zupełnie nic się nie kryje. Są po to by zapewnić radochę.

No dobra, pisałem o kobietach w roli potworów, ale co z bohaterkami głównymi, w które możemy się wcielić (sic! zabrzmiało to w tym kontekście jakoś tak dziwnie)? Sprawa nie ma się ani trochę lepiej. Jak bohaterka nie jest zręczną akrobatką podrzynającą skrycie gardła swych przeciwników to musi używać swych czarów (tak fizycznych jak i magicznych). To, że jest bohaterką to w ogóle jest jakiś cud i wymaga rzetelnego wyjaśnienia przez twórców. Ci więc tłumaczą, że przez trudne dzieciństwo lub magiczne moce stała się silniejsza. Silniejsza od kogo? Od faceta? Zazwyczaj takie wytłumaczenie oznacza tylko tyle, że różnic “mechanicznych” między płciami po prostu nie ma. A więc silna kobieta to słaby mężczyzna z cyckami (prawie jak ja :D ). Przynajmniej ja tak to odbieram.

Oczywiście skupiłem się tylko na grach, bo to w nich jesteśmy cały czas atakowani niewybrednymi treściami o jednoznacznym charakterze. Sądzę nawet, że gry to ostatni bastion walki o jedynie słuszny wizerunek płci. Świat się już dawno zmienił a gry, choć stosunkowo młode, tkwią w XIX-wiecznej mentalności. Jednocześnie nie jestem zwolennikiem parytetów, wszelkich parad “równości”, czy innych silnych zaznaczeń swojej niezależności (w tym religijnej). To prowadzi tylko do jednego – konfliktu. Jesteś inny/a, to wspaniale, ale wolę się o tym dowiedzieć z rozmowy z tobą a nie z mediów.

A jakbyście się zastanawiali, czy rzeczywiście gry wyrządzają jakąś krzywdę wizerunkowi kobiety i poniekąd mężczyzny to popatrzcie w swoje internety i poszukajcie obrazów i rzeźb klasyków ukazujących ciało człowieka. Nie chodzi o ich substancję, ale wymowę. Kiedyś były to wielkie dzieła sztuki ukazujące piękno ludzkiego ciała. Obecnie są traktowane jako stare pornole. Także przez waszych rodziców. Album z reprodukcjami Botticelli’ego, Dürera czy Tycjana to dla nich gołe baby. Woda na młyn współczesnych “strażników moralności”. Jeżeli nawet sami podchodzicie do tego z dystansem to zobaczcie jak wypacza to innych, którzy reagują skrajnie – kochają lub nienawidzą. Mi się to nie podoba. Wolałbym by kobieta, z którą rozmawiam nie myślała sobie, że wyobrażam sobie ją nago, a facet - czy jestem od niego silniejszy.

4 komentarze:

  1. Przewrażliwiony jesteś. Tak samo jak nos, ręce czy nogi, tak i piersi są normalną widoczną częścią ciała kobiety. Bardziej podejrzane jest to, że tak koncentrujesz swoją uwagę na tym jednym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Średniowieczny pogląd na temat kobiet + średniowieczny pogląd na temat diabła = cycata diablica przywodząca na myśl jeden (lub jeśli jest szpetna to więcej) grzechów głównych. Wyszliśmy ze średniowiecza, powiesz, a ja odpowiem, że wtedy nawiązywanie do symboliki, która wtedy święciła triumfy niesie średniowiecze ze sobą jako kontekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej XIX wieczne poglądy. Mimo wszystko średniowiecze nie demonizowało tak kobiet. Owszem Kościół demonizował, ale nie wszyscy w tej kwestii się z nim zgadzali. Stąd kobiety w średniowieczu były lepiej postrzegane przez ówczesnych niż wieki później.

      Usuń