08 lutego 2024

Co to jest EDC?

Jeżeli tu trafiłeś lub trafiłaś, to zapewne chcesz się dowiedzieć, co oznacza tajemniczy skrót EDC? Na wstępie zaznaczę, że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, choć wątpię, żeby tacy w ogóle istnieli. Moja definicja opiera się wyłącznie ma moich doświadczeniach i praktyce. Po bardziej encyklopedyczne wyjaśnienie tego terminu zapraszam do choćby Wikipedii.

EDC to skrót od angielskiego terminu everyday carry, czyli rzeczy noszone codziennie. I tu zaczynają się pierwsze schody, bo co kraj to inna definicja oraz inne składowe typowego zestawu EDC. Dla jednego będzie to portfel, zegarek i telefon, a dla innego nóż, multitool, a nawet broń osobista. Dla mnie to po prostu rzeczy, z których najczęściej korzystam albo takie, które nosze na wszelki wypadek, bo już miałem sytuację, w której mi czegoś zabrakło. Dla każdego będzie więc to coś zupełnie innego. Przykładowo ja codziennie nosze okulary, zegarek, telefon no i moje zestawy stricte EDC.

Drugi problem ze zdefiniowaniem EDC - co to właściwie znaczy "nosić ze sobą"? Czy to tylko rzeczy, które mam przy sobie, czy też takie, które mam w torbie, plecaku, schowku w samochodzie? Wielu edecowych maniaków wypracowało system tzw. warstw, czyli podziału noszonego ekwipunku ze względu na miejsce przechowywania: na sobie, w kieszeniach, w torbie lub plecaku, poza sobą. Ja po prostu posegregowałem rzeczy tak, żeby mieć najpotrzebniejsze rzeczy przy sobie, a te mniej istotne w torbie lub innym miejscu. To bardziej kwestia odpowiedniej organizacji niż faktycznej definicji.

Trzecia część dramatu - co znaczy codziennie? Puryści uważają, że w EDC powinny znaleźć się tylko rzeczy, które zdejmujesz do spania lub podczas kąpieli, a tak to są niemal zrośnięte z tobą. Z jednej więc strony odsądzają od czci i wiary każdego, kto nie nosi ekwipunku także w domu i poza pracą, a z drugiej pieją z zachwytu nad tytanowymi otwieraczami do napojów, których ja jeszcze nigdy nie miałem okazji użyć poza domem. W tym ujęciu do EDC nie należałby zegarek, którego nie zdejmujesz na noc, ale za to już koszula i skarpetki tak (sic!). Problem w tym, że codziennością nazywamy choćby obowiązek chodzenia do szkoły i pracy, a nie robimy tego de facto każdego dnia. I tak sztucznie nadmuchana bańka pęka.

Teraz podzielę się z Wami, co wg mnie jest kuriozalne w kulturze EDC i co dla wielu osób może być problemem. Przede wszystkim chcąc dowiedzieć się czegoś więcej w tym temacie możemy natknąć się na całkiem sporo broni, zarówno białej jak i palnej. Ma to związek głównie z amerykańskim rodowodem tego zjawiska. Takie podejście do tematu nie jest obce także w Polsce, czego nie akceptuję i unikam. Od dziecka nosiłem ze sobą jakiś scyzoryk wielofunkcyjny lub multitool, który był przede wszystkim narzędziem i trudno mi sobie wyobrazić noszenie jakiejkolwiek broni bez realnej potrzeby. Noże, szczególnie te składane, tłumaczone są ich wszechstronnością. Sam prawie nie używam ostrza swych scyzoryków. Jedyna sytuacja codzienna w jakiej widziałbym ich zastosowanie to otwieranie paczek i krojenie jedzenia, ale do tego mam dedykowane narzędzia i na pewno nie usprawiedliwiłbym tym posiadania ordynarnego noża. Poza tym jest to niehigieniczne.

Druga częsta rzecz mieszana z EDC to wszelkie zestawy survivalowe, preperskie, pierwszej pomocy i bushcraftowe. O ile często ludzie z tych środowisk interesują się także EDC to już nie do końca pasuje to do tematyki ekwipunku noszonego codziennie do pracy i z powrotem. Ja rozumiem, że jak wybierałbym się poza miasto albo w nieznane i potencjalnie niebezpieczne tereny to przydałoby się jakieś minimum przygotowania, ale to wykracza poza jakiekolwiek ramy EDC, nawet rozciągając definicję do granic. Po prostu to nie to samo i rzadko ma przełożenie na codzienność. Dlatego sam nie bawię się w krzesiwa, rozpałki, piły i takie tam.

No i jeszcze pozostaje kwestia "ozdób" EDC. Wielu ludzi z tego światka reklamuje tytanowe wersje prostych narzędzi, z których większość nawet w swojej zwykłej wersji jest mało przydatna. Bo powiedzcie szczerze ile razy użyjecie tytanowej wykałaczki, tytanowego mini łomu, czy otwieracza do piwa? O totalnych ozdobach jak plecione breloki z paracordu z zawieszonymi tytanowymi koralikami nawet nie wspomnę. Sam noszę przywieszki przy niektórych moich narzędziach tylko dlatego, że ułatwiają mi one ich wyciągnięcie. I tak nikt ich nie widzi poza mną. No i są jeszcze zabawki. Tak, dosłownie zabawki typu fidget spinner lub jakiś "klikacz". Ja jedynie noszę jak już kostki erpegowe, co ma ścisły związek z inną moją pasją.

Dokładne przykłady z omówieniem poszczególnych elementów mojego ekwipunku EDC i zdjęciami znajdziecie w innych moich wpisach tu na blogu opatrzonych etykietą EDC. Zapraszam do lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz