Kochana Tess.
Wydarzyło się tak wiele, że nawet nie wiem od czego zacząć. Summi okazał się bardzo dobrym przewodnikiem. Mimo, że część ekipy skarży się na znikające co rusz przedmioty, nie raz udowodnił swoja wartość. Dzisiaj doprowadził nas do dziwnego obozowiska rozbitego wokół oazy. Z początku zdawało się nam, że to obozowisko koczowników. Jednak po dłuższej obserwacji z ukrycia zauważyłem dziwne, niespotykane odzienie ludzi z obozowiska. Część z nich dzierżyła wysmukłe włócznie. Inni byli łysi i ślepi. Wyglądało to jak swego rodzaju pielgrzymka, która zatrzymała się przy oazie na odpoczynek. Summi powiedział nam, że ci dziwni ludzie cyklicznie wędrują przez te tereny, lecz nie zna celi ich wędrówek. Nie posiadali wierzchowców, więc nie przybywali z daleka. Kiedy pielgrzymi ruszyli w dalszą drogę, ja, Summi i porucznik Higgins podążyliśmy ich tropem, karząc reszcie poczekać na nas w nowo rozbitym obozowisku. Kiedy mieliśmy już zawrócić naszym oczom ukazała się niezwykła budowla, wznosząca się majestatycznie nad wydmami. Wyglądała jak graniasty kopiec z pionową przerwą biegnącą wzdłuż czterech ścian dzieląc budowle na równe części. Ludzie z włóczniami kręcili się po obozie rozbitym u podnóża wielkiej budowli. Łysi ślepcy skierowali swe kroki ku szczelinom w budowli. Obserwowaliśmy ich aż po sam zmierzch czując, że coś wisi w powietrzu. Nie myliliśmy się. Tuż po zachodzie słońca wszyscy nieznajomi skryli się wewnątrz budowli, która po chwili wybuchła kolumną światła prosto w niebo, Cztery mniejsze świetliste snopy wychodzące horyzontalnie z bocznych szczelin zdawały się wędrować w pustkę zapadającej nocy. Jednak nie dalej jak po trzech uderzeniach naszych serc na horyzoncie rozbłysły podobne snopy światła. Naliczyliśmy ich 14, ale coś mi mówiło, że może być ich znacznie więcej. Po powrocie do obozu nad oazą nie mogę się doczekać jutrzejszej wyprawy śladami tych snopów światła. Nasza ekspedycja nagle przybrała niespodziewany obrót. Liczyliśmy na jakieś ruiny i skrywających się w nich koczowników, ale to przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
Pozdrawiam, Harold.
Ankharyjskie Świątynie Słońca, to jeden z najbardziej zagadkowych przejawów egzotycznej kultury Głębokiej Ankharii. Do tej pory słabo zbadane, jako że Ankharyjskie wojsko stawia zadziwiający opór nawet najlepszym strzelcom Cesarstwa. Wiadomo, że odkryte przez Blackbarrow’a świątynie tworzą swoistą sieć w której centrum znajduje się najprawdopodobniej Miasto Słońca - legendarna stolica ich królestwa. Świątynie, oprócz funkcji miejscowego ośrodka kultu, pełnią funkcje obronne chroniąc tym samym Ankharyjczyków przed najazdami. Prawdopodobnie snopy światła, zaobserwowane przez Blackbarrow’a, są jakąś formą komunikacji miedzy świątyniami. Niewielka załoga świątyni-fortecy pozwala na obsługę zwierciadeł i Słonecznego Serca umieszczonego w centrum piramidy. Uważa się, że ślepota i wyłysienie to typowy efekt ciągłej styczności ze Szkłem Słonecznym tworzącym Serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz