Najsłodsza Tess.
Nadal wyczekuję kuriera z listem od ciebie. Mija już drugi miesiąc od naszej nagłej rozłąki a ty nic nie piszesz. Wiem, możesz się jeszcze gniewać za to w jaki sposób się rozstaliśmy. Możliwe też, że poczta cesarska na tych dzikich ziemiach nie kursuje tak regularnie jak się tego spodziewałem. Mam Ci jednak do zakomunikowania dość radosną wieść. Spotkałem młodego chłopca w enklawie. Ma na imię Summi. Ponoć to w jego języku Promienisty. Jak patrzę na tego małego urwisa przypomina mi się Franklin. Gdybyś mogła tylko go zobaczyć. Zupełnie nie pasuje do zgrai na pół zdziczałych tubylców, co noc próbujących się zbliżyć do enklawy. Jest nad wyraz bystry jak na swój wiek. Gdyby miał odpowiednie warunki, mógłby wyrosnąć na całkiem normalnego młodzieńca. Wygląda na to, że nie jesteśmy pierwszymi ludźmi z kontynentu, których spotyka na swojej drodze. Najzabawniejsza jest jednak historia naszego poznania. Wyobraź sobie, że którejś nocy w jednym z namiotów, rozbitych na obrzeżach enklawy, słyszymy dziwny szelest. Myśląc, że to najpewniej tubylcy, obudziliśmy połowę naszych ludzi. Kiedy cicho podkradliśmy się do namiotu by zaskoczyć napastników naszym oczom ukazał się młody, wychudły chłopiec ściskający połowę wyposażenia namiotu pod pachami i bułkę w zębach. Kazałem ludziom opuścić broń by go nie wystraszyć. Mimo mojego łamanego ankharyjskiego udało mi się go uspokoić. Dowiedziałem się też, że jest sierotą szukającym żywności. Worki wypchane sprzętem podróżnym, które starał się ukryć za plecami, mówiły jednak coś innego. Za kilka racji żywnościowych i bukłak wody zgodził się oddać nasz sprzęt. Kiedy najadł się i napił do syta złożyłem mu propozycję, by został naszym przewodnikiem. Szczerze powiedziawszy nie radziliśmy sobie zbyt dobrze pośród wydm. Zgodził się, zapewnie węsząc więcej łupów za łatwą robotę. Nie znał jednak celu naszej podróży. Ja też go jeszcze nie znałem. Puki co. Pozdrów wszystkich ode mnie.
Oddany Harold.
Enklawa Hadrum, to jedyne miejsce na południowym brzegu Morza Słońca, do którego mają wstęp nieczyści, czyli my. Enklawa to nic innego jak portowa osada złożona z kilkudziesięciu setek domów z piaskowca. Prawdopodobnie założona przez wygnanych za różne przewinienia Ankharyjczyków. Regularnie najeżdżana przez tubylcze bandy wierne staremu porządkowi.Osada była pełna przybyszów szukających łatwego zarobku lub nowych wrażeń. Dopiero odkrycia Lorda Blackbarrow skłoniły Cesarza Aleksandra do założenia stałego garnizonu sił cesarskich na tym kontynencie.
Summan Khemri, zdrobniale Summi. Był prawdopodobnie jedyną osobą znającą prawdziwe losy Lorda Harolda Blackbarrow. To dzięki niemu dzienniki Lorda przetrwały da potomnych. Był wtedy jedną z wielu sierot błąkających się między pustynią a enklawą. Nic nie wiadomo o jego bliskich. Prawdopodobnie jego rodzice byli uciekinierami, z któregoś z ankharyjskich miast. Nazwisko Summana nasuwa hipotezę o jego pochodzeniu z tak zwanej Czarnej Ziemi (ankh. Khemre), miejscu utożsamianym z Doliną Cieni.
No i zaczyna się kształtować historia. Podoba się.
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie to wyjdzie z tego niezły tekst który mógłby "przewijać się" przez podręcznik (ani za długi, jak np. teksty w 7th Sea, ani nudny).
A mówiłem, by poczekać. Nie było sensu pakować tego wszystkiego w jeden wpis. Połowa czytelników nie dotrwała by do końca.
OdpowiedzUsuńDawkowanie napięcia i niedopowiedzenia to bardzo potężne narzędzia narracyjne. U Ciebie świetnie wykorzystane... Klimat Verne'a również służy opowieści.
OdpowiedzUsuń