22 maja 2010

Cardwork – lekcja 2: pojedynek

Ostatnio nauczyliście się absolutnych podstaw, czyli jak wykładać karty i jaką mają wartość. Zapomniałem nadmienić tylko o dwóch dość istotnych sprawach. Po pierwsze wszystkie użyte cyfry, oprócz 1, to symbole odpowiednich kart a nie wartości matematyczne. Czyli 2, 3, 4, itd. oznacza odpowiednio karty: dwójkę, trójkę, czwórkę… Po drugie próba wyłożenia karty o wartości przewyższającej predyspozycję oznacza, że jej bieżąca wartość spada do 1 (to nie As, ten ma symbol A i jest najwyższą kartą w talii), czyli najniższej możliwej. W praktyce, prawie zawsze oznacza to przegraną w pojedynku na karty.

Tak więc dzisiaj nauczę Was jak władać kartami by w pojedynku karcianym przeciwnikowi nie ulec. Zacznijmy od przypomnienia sobie pięciu kart z poprzedniej lekcji:

Przypomnę także jak przedstawiały sie wartości przykładowych predyspozycji:

Pik 5 Kier 6 Trefl 7 Karo 8

Przyjmijmy, że to jest aktualna ręka bohatera o wdzięcznym, acz niezwykle krótkim, imieniu “A”. Jego oponentem jest pan “B” prowadzony taką oto ręką:

Jego zestaw predyspozycji prezentuje się następująco:

Pik 8 Kier 5 Trefl 6 Karo 7

Nasz pan A zadarł z nieco porywczym acz bystrym jegomościem podczas niewinnej, zdawałoby się dysputy. Mniejsza o przyczyny a nawet o rozwój wypadków. Zajmiemy się tylko tematem dzisiejszej lekcji, czyli sposobem rozwiązywania konfliktów za pomocą kart. Pojedynkiem w tym wypadku zwiemy każdy rodzaj sporu miedzy postaciami prowadzonymi przez graczy a tłem sterowanym przez prowadzącego. Nie muszą to być koniecznie inne postacie a tylko jakieś przeszkody, które mogą pokrzyżować plany bohaterów.

Jak juz zdążyliście się poprzednio zorientować, wykładając kartę otrzymujemy jakąś wartość. Zależy ona głównie od samej karty lecz przechodzi także przez filtr zwany predyspozycjami. Mogą one zmniejszyć wartość karty do 1. Aby rozwiązać karciany pojedynek wystarczy porównać wyjściowe wartości wyłożonych kart. Przypatrzmy się więc przykładowi.

Pan A wykłada przeciw karcie pana B (karty są wykładane jednocześnie). Obie karty zachowują swoje pierwotne wartości, bo nie wykraczają ponad predyspozycje obu panów, mamy więc 7 przeciw 6. Wygrywa pan A dzięki swojej złotej cierpliwości. Obaj panowie odkładają wyłożone karty na stos zużytych kart i dobierają nowe z wierzchu talii. Pojedynek może toczyć się dalej lecz ta runda należy do pana A.

Przyznacie chyba, że nie było tak strasznie? Jeżeli macie nadal wątpliwości co do metody rozliczania zwycięstw w pojedynku piszcie, z chęcią wyjaśnię.

8 komentarzy:

  1. Karty od 2 do 9 są jasne, ale co się dzieje, jeśli bohater ma predyspozycję na poziomie D i wyciągnie damę? Ile warte są figury?

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy ma swoją talię, czy wszyscy trzaskają z jednej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie autor, ale odpowiem na podstawie tego co mi niegdysiej mówił.

    @Enc
    Jak już Jag napisał, karty nie mają wartości matematycznych, tylko się je porównuje. Predyspozycja D i dama na stole to dama - czyli wyżej od waleta i 10, zgodnie z normalną hierarhią kart.

    @Omlet
    Talia jest wspólna.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Szab, dzięki. Dorzucę jeszcze tylko swoje trzy grosze.

    @Enc, dokładnie to karty od 2 do 10 bo w takich granicach są predyspozycje. Nigdy nie sięgają figur. Na razie w tej lekcji nie wyjaśnię jak wyłożyć figury by nie straciły swoich wartości. Do tego potrzeba jeszcze kilku lekcji. Więc na razie każda figura będzie miała wartość 1.

    Całkowicie hipotetycznie gdyby była predyspozycja na poziomie D oznaczałoby że maksymalna wartość jaką możemy wyłożyć jest własnie D. Figury nie maja wartości liczbowych, po prostu biją niższe karty. Użycie przeze mnie wartości 1 ma na razie uzmysłowić, że jest to najniższa, wirtualna karta.

    @Omlet, Pewnie znów zapomniałem to jasno napisać a byłem pewien, że gdzieś to napisałem. Generalnie używamy jednej talii kart na wszystkich grających, lecz gdy ich liczba sięgnie 5 lub więcej można wymieszać dwie i więcej talii. Wiem do czego zmierzasz ale cała koncepcja polega na używaniu tych samych kart i rozsądnym gospodarowaniu swoimi kartami. Nie rzucaniu nimi na lewo i prawo przy byle fanaberii. Karty to potężne narzędzie które pozwala graczom stać się choć przez chwilę panami swojego a nawet cudzego losu a prowadzącemu zapanować całkowicie nad graczami.

    Można powiedzieć, że Cardwork to kolejna mechanika rozwiązywania konfliktów, z tym że tym razem chodzi o konflikty między grającymi a nie ich postaciami. Chodzi o zwiększenie interakcji w grupie a nie tylko zastąpienie jednej metody losowania wyników inną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za odpowiedź, wygląda sensownie. Przyjąłem, że liczby na kartach się sumuje i uderza przeciw jakiemuś stopniowi trudności, ale widzę, że tylko się porównuje karty. Swoją drogą, mam gdzieś rozpisany system, który wykorzystuje karty w bardzo podobny sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A propos "jakiegoś stopnia trudności", uznałem że najlepszym wyjściem będzie żywa interakcja miedzy uczestnikami gry. Prowadzący ma tak samo 5 kart i też jest poniekąd przez nie ograniczony. Co prawda wszystko zależy od wprowadzonych na scenę postaci tła i przeszkód, za które będzie wykładać karty. Nie mniej jego decyzja polega tylko na tym czy walczy z graczami czy tez chce ich przepuścić. Nie musi się zastanawiać ile dana przeszkoda ma ST ani jak silny jest osiłek, z którym przyszło się zmierzyć bohaterowi gracza. Wszystko to ma w kartach. No ale o tym będzie w którejś z kolejnych lekcji.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi się nie podoba...
    Ale nie wszystko tylko to że mechanika zakłada granie odkrytą kartą postaci. Czyli gracz A musi ujawnić graczu B swoje predyspozycje. Może warto wprowadzić instytucję blefu i przebicia? Czyli mogę wygrać pojedynek wyższą kartą niż moje predyspozycje ale tylko pod warunkiem że mnie przeciwnik nie sprawdzi - np. przez wyrzucenie jakieś karty ze swojej ręki :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak chcesz to napiszesz coś do rzeczy. Trochę pokrzyżowałem mi plany ale niech będzie. Kolejna lekcja będzie o sztuce blefu. O grze słów pogadamy innym razem.

    OdpowiedzUsuń