Nie lubię pisać dla samego pisania, tak samo, jak nie lubię pisać tekstów około-eRPeGowych. Jednak pewne dwa blogowe wpisy moich internetowych znajomych skłoniły mnie do refleksji. Mowa o Tożsamości wizualnej Khakiego, od której się zaczęło i Nie daj z siebie zrobić dziwaka odpowiedz Enca na wpis tego pierwszego.
Nie chcę zabierać głosu w dyskusji, która toczy się pod oboma wpisami. Nie uważam też, że to jest zaczątek jakiegoś flame’u. Obaj są na tyle kulturalnymi osobami, że do blogoczynów nie powinno dojść. Choć w pewnym sensie można potraktować wpis Enca jako reakcję na tezę postawioną przez Khakiego - “RPGracze są wyjątkowi”. Moim skromnym zdaniem nie w tym rzecz, czy jesteśmy wyjątkowi, ale, czy jest się czym chwalić? Khaki przekonuje, że tak. Enc, że bycie RPGraczem to nic szczególnego. Jakby tak na sprawę patrzeć to należało by urządzić powszechne głosowanie wśród RPGraczy i zadać pytanie: “Czy uważasz, że RPG czyni Cie wyjątkowym?”. Nie zamierzam jednak takiej ankiety przeprowadzać, bo z mojego punktu widzenia nie ma ona sensu. Ja już jestem RPGraczem i nic tego nie zmieni.
Właśnie, może tu wcale nie chodzi o wyjątkowość naszego hobby, ale o jego popularność a dokładniej popularyzację. Wydaje mi się, że dotychczasowa praca Khakiego skupiała się na popularyzowaniu RPG, jako pewnego kulturowego zjawiska. Wyjątkowego w pewnych aspektach, acz nie odosobnionego. Kluczowym jest tu stwierdzenie, że takich subkultur jest pełno. Nawet wśród nas jest wiele podziałów na mniejsze frakcje i opcje. Nie przypomina Wam to czegoś? Mi tak - politykę. Khaki, jak rasowy polityk próbuje zjednać sobie zwykłych obywateli. Na szczęście chodzi mu o coś innego niż kasa i władza. Tylko, czy potrzebny nam RPGowy polityk, rzecznik eRPeGoludu, przedstawiciel? Czy każdy z nas nie próbował kiedyś nakłonić znajomych do tego, co lubimy, bo w kupie zawsze raźniej? Czy inne grupy, do których należymy nie robią tego samego?
Z jednej strony wydaje się, że popularyzacja RPG jest szczytna i właściwa, lecz z drugiej, jaki jest sens uszczęśliwiać innych na siłę? W tym względzie to Enc ma rację. Nie różnimy się od innych zjadaczy chleba, nie ma czegoś takiego jak “elytarność”, czy wyższość naszego hobby. Jednak Enc zabierając oficjalne stanowisko wmieszał się w politykowanie. Mimochodem stał się opozycją zgarniającą głosy niepopierających inicjatywy Khakiego. Wątpię by to było jego celem. Zastanówcie się jednak sami drodzy czytelnicy, czy potrzebni Wam przedstawiciele waszego hobby? Czy sami nie potraficie wyrazić sowich opinii i frustracji? Sądzicie, że ktoś inny załatwi Wam fajnych kompanów do gry?
Gdyby nie pewien prezent pod choinką, na widok którego wcale się nie ucieszyłem, nie byłoby mnie tu teraz. Nie była to rózga, ani RPG. Kiedy w końcu trafiłem na właściwe RPG przepadłem bez reszty. Podporządkowałem pod moje hobby szkołę a potem i pracę. Znalazłem w każdej dziedzinie życia coś, co może się przydać w RPG. Zaraziłem tym wielu innych ludzi. Jestem żywym przykładem na potwierdzenie tezy Khakiego, ale bliżej mi do poglądów Enca. Taka ze mnie kaczka dziwaczka.
Lubię obu autorów przytoczonych wpisów i nie podoba mi się gdy próbują udowodnić, że lubią RPG, ale trochę inaczej. To tak, jak odwieczna kłótnia o to, czym tak naprawdę jest RPG? Nie ma prostej odpowiedzi i każdy ma własną. Dobrze się nią podzielić, ale w żadnym razie nie powinno się nakłaniać innych do jej popierania. RPG to nie polityka, no chyba, że gracie w polityczne RPG. RPG powinno być tym czym jest, fajną zabawą w gronie przyjaciół. Reszta to tylko oprawa do wyboru, do koloru. Jedyne czego mógłbym sobie i Wam życzyć to mniej pisania o RPG a więcej RPG. Make RPG, not war.
AKTUALIZACJA
Borejkowe trzy grosze do dyskusji. Trafne podsumowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz