08 grudnia 2010

Niedzisiejsze RPG, niedzisiejsi gracze

Jak to się pięknie nieraz składa, że wena na pisanie dopada człowieka nie tam gdzie by się tego spodziewał. Znów napisze “o RPG”. Z góry wszystkich przepraszam. Tym razem, podczas codziennej przeprawy przez zaspy zacząłem rozmyślać o lokalnej społeczności RPGraczy. Czy w ogóle istnieje? Jeżeli tak, to w co grają i czemu się przede mną ukrywają? Zanim zdołałem odpowiedzieć sobie na te pytania pojawiło się nowe. Czy moi znajomi potrzebują nowych gier?

Sądząc po ich aktywności w Internecie oraz po kontaktach ze mną doskonale sobie radzą bez tych wszystkich nowinek. Zaryzykuję stwierdzenie, że zatrzymali się na “złotym okresie RPG” (lata ‘80 i ‘90). Momencie, w którym RPG smakowało najlepiej a wszystko, co Internetowe było złe. Możecie się śmiać, ale większość z nich bawi ponowne “odkrywanie Ameryki”, któremu cały czas się poddajemy. Nowe gry tak naprawdę nie oferują im nic nowego, a przynajmniej ciekawego. To jest bardzo subiektywne podejście.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie ganię, ani ich za konserwatyzm, ani nas/was za liberalizm w RPG. Po prostu każda grupa ma prawo po swojemu interpretować RPG. Czemu napisałem “grupa” a nie “osoba”? Bo RPG to przede wszystkim sport grupowy. Od tego nie uciekniemy a indywidualizowanie pewnych pojęć jest domeną teoretyków RPG a nie prawdziwych graczy. Wiem bo sam więcej teoretyzuję niż gram. Uwzględniam też to, że takie ścisłe lokalne społeczności szybko się starzeją i trudno im zaakceptować nowości. To zjawisko ogólno przyrodnicze, że się tak wyrażę. No a poza tym każdy z wiekiem ma coraz mniej czasu na szaleństwa, które tak dobrze smakowały w młodości. Pozostają tylko najtwardsi zawodnicy. Jedni idą do przodu, szukając czegoś nowego (np. ja) inni wolą poprzestać na tym co znają (np. mój MG i stara ekipa).

Czy stagnacja jest dobra? Kiedyś sądziłem, że stagnacja w RPG to śmierć. Teraz patrząc z perspektywy mijających lat sądzę, że przywiązanie się do przeszłości nie jest takie złe. Ja cały czas “gonię króliczka” i mi z tym dobrze, ale nadal nic konkretnego nie osiągnąłem, nic z większych rzeczy. Moi znajomi za to nadal, od czasu do czasu, grają. Poniekąd im zazdroszczę, ale nie potrafiłbym się przywiązać tylko do tych kilku systemów. Mimo to nadal fajnie z nimi pogadać.

Reasumując, nie ma nic złego w tym by grać tylko w kilka starych gier i nie zaglądać do Internetu. Ja się tak wychowałem. RPG jest tak wspaniałe, że nawet jeden podręcznik dostarcza wielu wrażeń. O wiele więcej niż telewizja, literatura czy nawet gry komputerowe. Pozdrawiam wszystkich moich znajomych z okolic. Liczę, że jak śniegi roztopnieją znów sie spotkamy.

2 komentarze:

  1. Z perspektywy czasu stwierdzam że po części pisanie Ścieżki odcięło mnie od graczy ale nie zrezygnowałbym z tego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie chcę nic mówić, ale granie jest lepsze od teoretyzowania ;) Teraz będzie bez przytyków osobistych, a wyjaśnienie tego stanowiska.

    Coraz mocniej odczuwam, że bez rozegrania kilku sesji, najlepiej z rożnymi ekipami, nie da się uczciwie ocenić systemu. Bez tego nie można zaś wypowiedzieć się o nim, nawet jeśli się przewertowało podstawkę i wszystkie dodatki. Bez konkretów nie ma generalizacji. Bez generalizacji nie ma poważnej teorii. Teoretyzowanie bez regularnego grania jest bez sensu.

    OdpowiedzUsuń