22 maja 2013

Romantyczne RPG

Ciekawy tytuł, co nie? Nie bójcie się jednak, nie będzie to wpis o nowym projekcie. Chciałem raczej trochę się ponarażać fandomowi i nie tylko. Otóż nie raz słyszałem stwierdzenie, że romantyczne RPG jest tym czego pragną kobiety. Teza o tyle ciekawa, co nieprawdziwa. Owszem są kobiety, które lubią wątki romantyczne a nawet bardziej dosadne wyrazy miłości, ale czy to jest romantyzm? To raczej pragmatyzm – twoja postać lubi kogoś to okazuje mu to, kocha to może wdać się w romans, tak samo jak okazać nienawiść, czy wstręt. To po prostu uzewnętrznienie odczuć postaci.

Romantycznym RPG nazwałbym “męskie” podejście do tego hobby. Bo jak inaczej potraktować młodych i dorosłych ludzi, którzy z tęsknoty za dawnymi lub przyszłymi czasami wcielają się w postacie wojowników, magów, złodziei? To dobra rozrywka, ale czy dla facetów nie jest czymś więcej? Jak chcesz się rozerwać to idziesz z kumplami na piwo a w RPG szukasz czegoś więcej, czegoś czego brakuje ci w codziennym życiu. Koniec końców nasze wyobrażenia i tak ustępują radosnemu wyrzynaniu wrogów w pień, ale przecież jesteśmy Paladynami, Kapłanami dobra, uczciwymi Złodziejami.

Pewnie uznacie, że mówię o stereotypach, generalizuje. Możliwe, ale niech każdy zada sobie pytanie – czemu gram w RPG? Bo jest fajne? Piwo dla wielu też jest fajne, tak samo jak i mecze piłki nożnej (obu nie lubię, ale cóż). A może dlatego, że jest alternatywą dla rzeczywistości? I to właśnie jest romantyczne podejście. Chcielibyśmy coś czego nie możemy dostać. Z drugiej strony romantyk nie lubi dosadności. Woli ulotność i niedopowiedzenia. Odwrotnie niż pragmatyk, który woli sprawdzić, co by było gdyby… Cieszy się samą możliwością symulacji zmiennych. Nie doszukuje się wielkiego planu we wszystkim i berze grę taką jaka jest.

Wniosek z tego taki, że to co zarzucamy innym jest często naszą winą. Tylko czy aby na pewno to wina? Czy powinno się kogoś karać za marzenia lub za to jak chce grać? Nie, więc nie róbmy tego sobie i innym. Bądźmy bardziej otwarci. W końcu nie każdy chce grać paladynem albo krasnoludem. A to nie powód by od razu zakładać najgorsze, że nie chce w ogóle grać. Chce tak samo jak my, tylko inaczej.

Kolejnym krzywdzącym założeniem jest, że ktoś o innych predyspozycjach będzie chciał zniszczyć nam grę, nasz plan. Nie pasuje do naszej zgranej paczki i w ogóle nie zna się na tym, o czym mówi. W takich sytuacjach znów przemawia przez nas dusza romantyka, który będzie walczył do utraty tchu o swoje ulotne przekonania. Zaręczam, nikt specjalnie nie chce nikomu psuć dobrej zabawy. Jeżeli nie chcesz z kimś grać, bo czujesz się niekomfortowo, powiedz o tym, ale nie oceniaj, bo wtedy samemu też zostaniesz oceniony. Pragmatyk z romantykiem może nie mieć wspólnej wizji gry, ale nadal oboje mogą czerpać radość z tej samej rozgrywki. To taka magia RPG – łączy pozorne przeciwieństwa, jak małżeństwo. ;)

Jak połączyć oliwę z wodą? Wstrząsnąć butelką i to mocno. Stworzyć przygodę, która sięga do postaci a nie toczy się własnym, ustalonym torem. Jest to powszechna praktyka i tym bardziej dziwi, że wiedząc o tym popadamy w schematy tworząc przygody tylko jednostronne. No a co z gotowymi scenariuszami? Przerabiać je? Nie trzeba. Watki związane z postaciami graczy da się wpleść w KAŻDĄ przygodę. Dobrze ukazała to Lady Blackbird waląc wręcz czytelnika po łbie by postacie wdawały się we wzajemne relacje. Wpleciono to w mechanikę, ale patent można wykorzystać wszędzie. Wtedy nawet tak trudny element jak wprowadzenie graczy staje się prostszy. MG zamiast głowić się, jak połączyć przeciwieństwa daje graczom czas w trakcie przygody by lepiej się poznały. Proste rozwiązanie i działa.

Na zakończenie musze się Wam do czegoś przyznać - jestem romantykiem i dobrze mi z tym. Wciąż jednak szukam swojej pragmatyczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz