Pewnie nie popiszę się oryginalnością i napiszę, że najbardziej lubię szkielety. Można powiedzieć, że polubiłem je od kampanii Liczmistrza, w której zagrałem jedna przygodę, ale to nie do końca prawda. Szkielet stał się głównym bohaterem mojej przygody-horroru. Wykorzystałem wtedy całą moją wiedzę o nekromancji i stworzyłem szkieleta, który dzięki zaklęciu cały czas istniał, mimo śmierci swego pana.
Brzmi nieprawdopodobnie? A sztuczka była całkiem prosta, nekromanta eksperymentował ze spaczeniem i zrobił z niego źródło mocy dla ożywieńca. Niestety nekromancie, jak na ironię, zmarło się wieki temu a dziwaczna spaczbateria zaczęła się wyczerpywać. Szkielet niewiele myśląc, co miał w zwyczaju, postanowił poszukać innego źródła magii by się doładować. Nazwijmy to magicznym instynktem samozachowawczym. Ważne, że jako istota nieinteligentna kierował się na "węch" a dokładnie na magię.
W czasach bardziej współczesnych pewien przejezdny czarodziej odnalazł stare laboratorium nekromanty a wraz z nim prawdziwie nieumarłego szkieleta. Ten oczywiście go zabił i w ten sposób zaczęła się rzeź użytkowników i posiadaczy magii. To ściągnęło bohaterów graczy, którzy jak to mają w zwyczaju przywieźli ze sobą kupę magicznych błyskotek (przygoda miała być dla nich przestrogą) i zaczęło się podwójne polowanie. Najpierw gracze myśleli, że polują na jakiegoś magicznego stwora jednak szybko role się odwróciły.
Zapytacie, czy szkielet był potężny? Odpowiem, nie. Był zwykły, ale miał tą spaczbaterię, która kierowała losami owego bezmózga oraz dawała pewną dodatkową właściwość, mianowicie permanentnie podtrzymywała nieżywot szkieleta. Jednak głównym przeciwnikiem graczy była ich niewiedza i zbytnie pokładanie nadziei w magii. Szkielet poruszał się w mroku, świecił sobie złowieszczo poklikując kościami i oczywiście kradł magiczne przedmioty oraz mordował magików (z zaskoczenia). Gracze, gdy już ubili, w sumie prostą, bestię nie uwierzyli, że to koniec i węsząc podstęp szukali nekromanty. Tak przygoda pozornie nie została zamknięta. Nigdy jej nie dokończyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz