24 czerwca 2024

Laptop dla informatyka

Dzisiejszy wpis będzie dla fanów technologii, więc wszystkich moich czytelników, którzy czytają ten blog dla treści fantastycznych, serdecznie przepraszam. Mimo, że od samego początku ten blog był omnitematyczny, to czuję, że wielu ludzi o tym zapomina i wolałoby czytać tylko na jeden temat. No niestety dzisiaj daję upust mojej innej pasji - komputerom. Zresztą gdyby nie ta pasja to nie wiem, czy pozostałe miałyby szanse się rozwinąć. W pewnym sensie wracam więc do korzeni.

O tym, że jestem informatykiem z zawodu i wykształcenia mało kto wie, choć raczej można się domyślać skoro wiele rzeczy robię sam. Nie oznacza to jednocześnie, że znam się na wszystkim co posiada klawiaturę i monitor. Jednak jak każdy zawód potrzebuje narzędzi i takimi są, o dziwo, komputery. Jedyne bez czego informatyk nie może się obyć to właśnie one. Nie da się uprawiać informatyki teoretycznie. Miałem nauczycieli, którzy tego próbowali i skończyło to się marnie. Nie da się też zamknąć wiedzy informatycznej w książkach i tylko z nich się jej nauczyć. 99% mojej obecnej wiedzy poznałem w Internecie, a ten 1% przekazali mi wykładowcy. Z książek jeszcze niczego pożytecznego w mojej dziedzinie się nie nauczyłem. Głównie dlatego, że brak tam interakcji, która jest podstawą w informatyce.

Wracając do doboru narzędzi, dzięki którym ta interakcja jest w ogóle możliwa. Przez lata korzystałem z różnych komputerów. Większość sam zbudowałem, ale szczególną antypatią darzyłem laptopy. Zaczynałem od laptopów i szybko się przesiadłem na stacjonarne PCty. Moja praca akurat nie wymaga mobilności, więc nie musiałem myśleć o tym, żeby taszczyć laptopa ze sobą. Na brak miejsca na biurku nie narzekałem, ale nawet wtedy wystarczyło dobrać odpowiednio mały komputerek. Więc laptopy zostały przeze mnie pogrzebane na długie lata.

Przyszedł jednak czas na zmiany i powrót do znienawidzonego wroga. Postanowiłem się przeprosić z laptopami i wybrać coś nowoczesnego, i za razem możliwie najbardziej dopasowanego do moich skromnych potrzeb. Wybór padł na laptopa Framework 13 DIY w wersji z procesorem AMD Ryzen 5 7640U. Kupiłem podstawową wersję bez pamięci, dysku, zasilacza i systemu. DIY oznacza, że jest to laptop do samodzielnego złożenia i to był główny powód mojego zainteresowania. Nie znalazłem na polskim rynku niczego porównywalnego. Ba, w podobnej cenie nie znalazłem nowego laptopa z możliwością wymiany pamięci operacyjnej. To jedyny dostępny od niedawna w Polsce laptop-składak, który można samemu naprawić, a strasznie nie lubię oddawać komputerów do serwisu, bo zazwyczaj jak ja nie naprawię to serwis w najlepszym razie będzie chciał krocie za usługę.

Oprócz tego DIY chodziło o solidność wykonania oraz niewielki rozmiar i wagę. No i tak też jest. 13.5'' to optymalny wyświetlacz dla moich codziennych potrzeb. Filmów nie będę na tym oglądał, no może poza instruktażowymi. Grać też nie zamierzam i w ogóle odradzam komukolwiek granie na laptopie na poważnie. Nawet najdroższy sprzęt mobilny nie oferuje takiego komfortu jak stacjonarka złożona pod siebie. Poza tym o wiele taniej wyjdzie konsola, która jest przede wszystkim do grania.

Mimo, że firma Framework nie ma swojego przedstawicielstwa w Polsce to oferuje wysyłkę do nas jako jednego z nielicznych krajów. Sama paczka z laptopem idzie z Tajwanu i od momentu złożenia zamówienia do odbioru minęło około 2 tygodni, przy czym sam transport FedExem zajął ledwo połowę tego czasu, ale tylko dlatego, że trafiłem na gorący okres u producenta związany z wysyłkami nowych laptopów. Data produkcji na moim egzemplarzu była z maja tego roku, czyli świeżynka. Dzięki temu nie musiałem też aktualizować BIOSa.

Samo składanie było bajeczne proste, ale i tak zalecam obejrzeć, i przeczytać dokładny poradnik ze strony producenta. Zalecam jednak dużo ostrożności i rozwagi podczas składania. To nie klocki LEGO i składanie komputerów nie jest dla wszystkich, mimo tego co mówią w Internecie. Co do dołożonych przeze mnie części to mogę potwierdzić, że bez problemu działają kości RAM od Kingstona KF556S40IBK232 oraz dysk tego samego producenta SKC3000S/1024G. Celowo podaje tylko numery komponentów, bo sugerowanie się nazwami marketingowymi bywa złudne, szczególnie gdy chodzi o kompatybilność. Po numerze sprawdzicie sobie nie tylko dostępność, ale i wszystkie potrzebne parametry. Oba komponenty działają bez żadnych komplikacji oraz są lepsze i tańsze od tego co oferuje producent laptopa na swojej stronie.

Inaczej ma się sprawa z zasilaczem, który w teorii można zastąpić dowolną ładowarką 60W ze złączem USB-C. Niestety okazało się, że tak nie jest. Zakupiona przeze mnie ładowarka spełniająca wymagania na wyrost (PD 20V 3,25A 65W) na początku naładowała do pełna baterię po czym przy kolejnych próbach podłączenia po prostu nie działała. Zacząłem diagnostykę usterki. Ładowarka załącza się dopiero przy połączeniu jej z laptopem przez stację dokującą, ale i tak nie z pełną mocą (około 40W). Sprzęt działa za to z ładowarkami 30W bez problemu. Dopiero po podłączeniu ładowarki 100W odbywa się pełne ładowanie. Czemu? Bo z jakiegoś powodu laptop pobiera do 77W, a nie 60W wg specyfikacji producenta. Z oczywistych względów ładowarka 65W nie da nam prądu o mocy 77W dlatego się nie nadaje. Ja używam obecnie ładowarki BASEUS CCGP090201. Nie jest wiele tańsza od oryginalnej, ale za to mocniejsza i pewna, że działa.

Zostało nam tylko oprogramowanie i jazda. Od początku myślałem o zainstalowaniu Linuxa (nie będę się wygłupiał i pisał GNU/Linux, bo to zakrawa o bardzo hermetyczny żart), tylko która dystrybucja? Testowałem kilka od Fedory, przez Debiana i PopOS!, po Manjaro, ale ostatecznie zainstalowałem Linux Mint z domyślnym środowiskiem graficznym (Cinnamon) tyle, że w wersji EDGE (nie mylić z przeglądarką), czyli z najnowszym jądrem systemu w wersji 6.5. Dzięki temu uniknąłem problemów z kompatybilnością z najnowszym sprzętem. Od razu działało wszystko poza czytnikiem linii papilarnych, bo ta dystrybucja nie ma wbudowanego graficznego narzędzia i musiałem zarejestrować swój odcisk przez systemowy terminal. Jak kogoś to przeraża to powiem tak - można się obyć bez tego czytnika, ale warto się postarać i wpisać te dwie, trzy komendy i mieć z głowy.

Jakie są jednak minusy korzystania z Linuxa na laptopie Framework? Przede wszystkim można pomarzyć o skalowaniu interfejsu, bo jest ono bardzo eksperymentalne i często mi się wykrzaczało. O wiele lepiej po prostu ustawić sobie domyślne 100% lub 200% i dostosować wielkości czcionek i ikon ręcznie w ustawieniach. Co ciekawe kiedyś używałem Linux Mint i dokładnie z tego samego powodu przestałem, więc nic się nie zmieniło w tej materii od lat. A tak to system jest więcej niż wystarczający do codziennej pracy. Wszystko działa o wiele szybciej niż na Windowsie, a możliwość zainstalowania sobie prawie wszystkiego z poziomu terminala lub menedżera oprogramowania (odpowiednik sklepu) jest po prostu obłędna. Nie dość, że nie trzeba odpalać domyślnej przeglądarki (Firefox), żeby zainstalować inną, to jeszcze system sam dba o aktualizacje dla zainstalowanych programów, czego nie uświadczymy w Windowsie.

Ogólnie Linux jest stworzony dla tego typu maszyn, choć nie zawsze jest to oczywiste. Ja sobie na przykład bardzo chwalę wsparcie i łatwość obsługi Raspberry OS na dedykowanym sprzęcie. Windows po prostu tam by nie pasował. Nie mniej nie do końca się przekonałem do laptopów. Fajnie, że są takie jak Framework, które da się samemu rozgryźć, ale szczerze nadal nie podjąłbym się serwisowania żadnego laptopa, bo bez siedzenia w tym non stop szybko bym się pogubił. Ten laptop jest dla mnie fajniejszy od innych, ale na pewno nie tak fajny i uniwersalny jak moje stacjonarki (tak, mam więcej niż jedną i wszystkie składaki). Wygrywa tylko jednym - mobilnością - i dlatego właśnie go kupiłem. Potrzebuję czegoś małego i nowoczesnego co mogę zabrać ze sobą w razie awarii. Jednak by siedzieć tylko przy nim codziennie? Odpada.

Jeżeli macie jakieś pytania lub chcecie poznać szczegóły, piszcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz