Czyli rzecz o oprawie graficznej gry wiecznie żywej. Wpis nawiązuje do Karnawału Blogowego #13. Postaram się w nim przekazać jak najlepiej wizję podręcznika od strony niemerytorycznej. Bo czymże jest książka bez treści? Tylko okładkami, papierem i zbiorem ilustracji. Ciałem tego co ulotne.
W jednym z poprzednich wpisów wspominałem o mojej wizji podręcznika. Zamieściłem nawet próbny layout, jednak bez grafik, tylko tło i okładkę. Uważam jednak, że to co oceniamy spoglądając na nowy podręcznik, to nie tylko samo wnętrze (jak zauważył autor tej edycji Karnawału, nie czytamy od razu nowego podręcznika) a właśnie: oprawa, okładki, papier, skład, trwałość podręcznika i kolor, czyli wszystko to co jesteśmy w stanie szybko obejrzeć, poczuć zapach a nawet fakturę papieru. Mój wymarzony (co nie znaczy, że taki będzie) podręcznik składa się z twardej oprawy, prostej jednolitej okładki powleczonej imitacją skóry lub innej tkaniny o barwie ciemnej czerwieni lub brązu ze złotymi, tłoczonymi literami. Żadnych zbędnych zdobień tylko tytuł/logo gry oraz ewentualnie podtytuł. Papier pożółkły, matowy (nie nadruk imitujący stary papier). Książka szyta z satynową, czerwoną zakładką. Format zeszytowy A4 lub B5 Wszystko po to by jak najbardziej wystylizować go na rekwizyt a nie tylko oprawę dla instrukcji w niej zawartej. Nie będę się łudził. Może uda mi się uzyskać taki efekt tylko w edycji kolekcjonerskiej, może tylko w egzemplarzu autorskim.
Dla mnie liczy się także jeszcze coś – karta postaci. Nie wiem, ilu z Was ale pewnie spora grupa zaczyna oglądanie podręcznika od końca, gdzie szuka karty. Po co to robimy? Bo karta to niejako kwintesencja zawartości, streszczenie i wizytówka. Dobrze zaprojektowana i przejrzysta karta skłania do głębszej lektury. Skróty myślowe porobione na niej dają nam wyobrażenie o mechanizmach rządzących grą. Właśnie - GRĄ, bo nie oglądamy zwykłej książki, nie liczymy tylko na ciekawą lekturę ale przede wszystkim na miłą i sprawną rozgrywkę. Nie oszukujmy się, gry fabularne nie są beletrystyką. To opasłe (w większości) tomiszcza wypchane tonami złożonych instrukcji, których zwykły śmiertelnik nawet nie śmie pojąć. Dlatego, by nie potęgować efektu czytania nudnej instrukcji, poza fabularyzowanym wstawkami autorzy i wydawcy podręczników RPG dają nam całą masę ilustracji. Sztuką jednak jest by zadowolić zarówno wzrokowców jak i czytaczy. Przyznam sie szczerze, że jeszcze nie udało mi się tego osiągnąć. Powstała juz 23 wersja karty testowej i nadal to nie jest to.
Prócz kart uwagę wielu z nas przykuwają dodatkowe gadżety. Nie mówię tu jednak tylko o specjalnie wykonanych kostkach, kartach do gry, czy żetonach i figurkach, ale o mapach. Nieraz są integralnym elementem podręcznika, nieraz swobodnym dodatkiem, nieraz w ogóle ich nie ma. W każdym razie zawsze wzbogacają rozgrywkę o element symulacji, fragment fikcyjnego świata. Dobrze jeżeli mapy ulegają stylizacji pod daną konwencję, jednak znaczna większość to proste obrysy nie mające nic wspólnego z prawdziwymi mapami. Pozwalają tylko zorientować się, że to duże to główny kontynent/kraina. Mało jest map, których autorzy postawili się w roli ówczesnego dla świata gry kartografa. Nie twierdzę, że moje mapy są bliskie temu ideałowi, jednak cały czas mam przed sobą konkretny cel i z każdymi zmianami próbuję do niego dążyć.
Wreszcie mogę porozmawiać z Wami o ilustracjach. Czemu na końcu? A jak inaczej nakłoniłbym Was do zwrócenia uwagi na inne elementy graficzne podręcznika. Podświadomie też jesteście ich odbiorcami. Nie ma sensu rozprawiać o ilustracjach cudzych podręczników. Raz są lepsze, raz są gorsze a innym razem takie i takie. Dla mnie liczy się przede wszystkim konsekwencja artystyczna i zgodność z klimatem gry. Jeżeli gra ma jednolitą linię graficzną a wszystkie grafiki mają jakieś odniesienie do samej gry, to przeboleje nawet rysunki trzyletniego dziecka autora. Ja oczywiście nie posiadam za grosz talentu artystycznego i rysować, tudzież malować, nie umiem. Tym bardziej podziwiam autorów, którzy potrafią sami zilustrować swoje dzieło (vide Nimi). Mnie samemu marzy się by Tekronicum było zilustrowane stylem Leonarda da Vinci. Jego szkice z natury i studium gdzieś na obrzeżach notatek są dla mnie inspiracją. Lubię odręczne szkice rozmaitych maszyn ale i stworów. To one budowały wyobraźnie fantastyczną naszych przodków a nie cukierkowe grafiki rodem z gier komputerowych. Nie umniejszam walorów tych ilustracji, po prostu do mojego dzieła one nie pasują. Według mnie grafika powinna potęgować klimat treści a nie tylko ją odwzorowywać. Jedyny kolor jakiego bym użył to burgund (kolor wina i krwi) w postaci przypadkowych plam, by lepiej podkreślić funkcję podręcznika jako rekwizytu - pamiętnika. Ewentualnie dopuścił bym delikatny kolor jak tu po prawo.
Oczywiście nadal poszukuję grafików zdolnych sprostać tej wizji. Myślę, że nie są to jakieś wygórowane marzenia jeżeli idzie o same ilustracje.
Masz plus za marzenia!
OdpowiedzUsuńA minusa? Poza tym, czym byłoby RPG bez marzeń?
OdpowiedzUsuńWizualizacja często prowadzi do zmaterializowania pomysłów. Im dłużej się zastanawiasz nad takimi kwestiami, tym szybciej odpowiesz na pytanie wydawcy: "Ekstra, wydajemy, jak ma wyglądać ten podręcznik?"
OdpowiedzUsuńPiękna wizja. Na tyle piękna, że gdyby się zrealizowała chętnie wysupłałbym trochę grosza na nagrodę za spełnianie marzeń i dodawanie nowych cegiełek do naszego skromnego rynku RPG.
OdpowiedzUsuńWięc nie dawaj za wygraną - Tekronicum czeka na swoją szansę :D
Wcale nie mam zamiaru dawać za wygraną. W najgorszym razie będę miał jeden tak wykonany podręcznik za około 150 PLN (tak, już policzyłem). Poza tym marzenia są po to by je spełniać, a może by nie oszaleć?
OdpowiedzUsuńWbiłem się na forum steampunkowe (nie RPG) i tam szerze herezję i szukam inspiracji. Na razie jakoś się udaje, bo cały czas brakło mi klimatu typowego dla tej gałęzi fantastyki. Więc będzie dobrze.