19 sierpnia 2011

Wojny gwiezdne

Witam wszystkich pod długiej i niespodziewanej przerwie w pisaniu, spowodowanej głównie sprawami pozaRPGowymi. Jak się pewnie domyślacie tematem dzisiejszego wpisu będą wojny, potyczki i bitwy w przestrzeni kosmicznej. Chciałem zwrócić Waszą uwagę na ten temat, gdyż nie znalazłem zadowalającego przedstawienia owego tematu w filmach, serialach, czy grach fabularnych (gry komputerowe i literaturę pominę).

Najpierw teoretyczne podstawy. Po pierwsze w przestrzeni kosmicznej nie ma atmosfery i ciążenia. Nie rozchodzi się tam więc dźwięk, brak jest efektownych wybuchów, nie ma sił tarcia a tym bardziej możliwości określenia orientacji np. góra-dół. Co mniej oczywiste dla niektórych nie ma tam też światła. Co z tego wynika?

1. Statki nie muszą mieć góry i dołu. Mogą być obłe. Ważna jest tylko rufa z układem napędowym. Wyjątkiem są statki, które mogą lądować na planecie lub poruszać się w atmosferze. O ile dana część statku nie jest istotna to jej położenie nie ma zupełnie znaczenia. Tak samo mostek wcale nie musi być w na powierzchni statku, czy w części dziobowej. Osobiście umiesiłbym go jak najgłębiej wewnątrz. I tak nie będzie za bardzo czego oglądać podczas bitwy a tak przynajmniej zwiększymy szanse przeżycia.

2. Im większy statek tym mniej zwrotny. Jak to? Przecież dopiero co powiedziałem, że w kosmosie nie ma grawitacji, atmosfery ani tarcia, które mogłoby zaszkodzić gabarytom? Teoretycznie w kosmosie możemy wybudować dowolnie wielki statek, jednak ta teoria sprawdza się tylko do póki nie zechcemy nim poruszyć. Wtedy na statek i jego załogę ma wpływ siła bezwładności (inercja). Na skutek działania tej siły statek może po prostu sie rozlecieć, dlatego wielkie ciała niebieskie, które wykonują obrót są w kształcie kuli, który to kształt jest najbardziej optymalnym. Nie mniej nawet one nie mogą obracać się z nieograniczoną prędkością gdyż siła odśrodkowa po prostu by je rozerwała.

3. Inercja działa podczas przyspieszania i hamowania więc statki muszą je jakoś kompensować. Inaczej można zapomnieć o prędkościach podświetlnych. Ponadto inercja statku powoduje, że hamowanie jest jednym z trudniejszych manewrów w przestrzeni. Ponieważ nie ma tarcia to wyłączenie napędu nie zmienia prędkości. By wytracić prędkość musimy skierować taka sama siłę ciągu przez taki sam okres jak podczas przyspieszania do aktualnej prędkości. Dlatego podczas podróży głównych silników używa się tylko na krótki okres. Kurs koryguje się silnikami manewrowymi, które w teorii mogą być nawet bardzo słabe, ale musimy brać pod uwagę, że statek będzie przelatywał w pobliżu ciał mogących wpłynąć na kurs.

4. Niezależnie od użytej technologii musimy zatroszczyć się o zapasy paliwa. Stałe będzie zwiększało naszą inercję, ciekłe będzie zbyt niestabilne i może zagrozić bezpieczeństwu podróży o walce nie wspominając, pozostaje nam jakiś rodzaj paliwa zewnętrznego. W pobliżu gwiazd można używać energii świetlnej, można też łapać tzw. “wiatr słoneczny”. Wszystko zależy od użytego napędu. Z tego względu bitwy gwiezdne będą raczej szybkimi potyczkami, bo nawet najsilniejszy okręt może utknąć w przestrzeni gdy wyczerpie swoje zasoby.

5. Prócz paliwa potrzebujemy tlenu i wody. Dużo, bardzo dużo. Można a nawet trzeba bawić się w systemy filtracji i recyklingu. Jednak na jednego członka załogi dziennie potrzeba kilka litrów czystej wody i kilka metrów sześciennych tlenu. O pożywieniu i innych ziemskich wygodach nie wspomnę. Pewnym rozwiązaniem jest użycie wody zarówno jako paliwa (wodór), tlenu do oddychania no i oczywiści wody do picia. Nie mniej nadal problemem jest jej przechowywanie.

6. Wspominałem, że w przestrzeni kosmicznej nie ma światła? A więc jak chcecie zobaczyć swojego wroga? Nawet jakby statek przeciwnika świecił sie jak choinka na Boże Narodzenie to będzie widoczny tylko z kilkudziesięciu kilometrów, co w warunkach kosmicznych jest jak spotkanie twarzą w twarz. Statki musiałyby być wyposażone w teleskopy astronomiczne by zaobserwować optycznie przeciwnika. Tylko, w którą stronę je skierować? Żaden teleskop nie obejmie swoim zasięgiem dostatecznie dużego pola by odpowiednio wcześnie zareagować. Dlatego właśnie wymyślono na Ziemi radar i inne sensory wykrywające emisję elektromagnetyczną. W zależności od czułości sensorów można wyczuć od zwykłych fal radiowych, poprzez promieniowanie cieplne, świetlne, rentgenowskie po gamma. Tak więc możemy wykryć transmisję komunikacyjną, rozgrzane silniki (dostatecznie blisko), lasery, czy promieniowanie emitowane przez napęd, uszkodzone zbiorniki. To wszystko jednak tylko pasywny odbiór. Co jeżeli statek jest za daleko by dotarły do nas jakieś sygnały lub po prostu umie je maskować? Możemy nadać jakąś falę elektromagnetyczną i zobaczyć co się z nią stanie. Jak się na czymś załamie to znaczy, że coś tam jest. W zależności od użytej częstotliwości możemy odróżnić, czy to zwykła skała, czy też ukrywający się statek. Problem w tym, że w chwili użycia aktywnych sensorów sami także podajemy swoją pozycję. Coś za coś.

7. Kolejną ważną kwestią są sekcje statku. Nie chodzi tylko o to by oddzielić maszynownie od mostka i kwater załogi, ale tak podzielić statek by każda sekcja w razie uszkodzenia zachowała samodzielność w tym miała własny układ podtrzymywania życia. Może to być kosztowne, ale tam gdzie mamy ludzi tam i trzeba liczyć się z kosztami. Inaczej statek może przetrwać, ale załoga już nie koniecznie. Oczywiście Nadal można scentralizować układy zarządzania, zasilania i podtrzymywania życia, po prostu jeżeli nie ma zagrożenia to centralne układy zasilają poszczególne sekcje, które w razie wypadku można odciąć.

8. Opancerzenie statku to aktualnie najlepszy sposób obrony. Pancerze kompozytowe i ceramiczne użyte na powłoki to standard. Jednak niezależnie od grubości i gęstości pancerza nadal musimy liczyć się z inercją. Poza tym zawsze istnieje groźba przebicia powłoki i rozhermetyzowania sekcji np. przez mikrometeory. Nie mniej to zagrożenie długoterminowe i podczas bitwy mniejsze uszkodzenia poszycia nie mają wpływu na ogólną sprawność statku i załogi. Ważne aby tylko jakoś je załatać (choćby palcem :D). Większe uszkodzenia to już liczenie się z odcięciem sekcji. I jeszcze jedno. Człowiek może przeżyć w próżni kilka sekund, więc nie zamykajcie grodzi przed nieszczęśnikami w uszkodzonej sekcji.

7. Jak już wspomniałem o możliwości przeżycia w próżni to należy wspomnieć o pierwszym i starym jak świat sposobie ataku, czyli abordażu. Owszem lepiej by grupa abordażowa miała na sobie skafandry, ale nawet po ich uszkodzeniu nie są skazani na śmierć. A dostanie się do wrogiego statku to jedyny ich problem. Można użyć np. na bardzo krótkich dystansach harpunów z holownikami, ewentualnie mniej pewne plecaki manewrowe, ale nawet zwykłe odepchniecie się w odpowiednim kierunku powinno wystarczyć. Trudności może sprawić wyhamowanie, ale można to spokojnie załatwić konstrukcją skafandrów. No i narzędzia mordu, którymi zechcą przekonać wroga załogę do współpracy.

8. W kwestii uzbrojenia ofensywnego to nie mamy tu wcale za dużego wyboru. Prócz wspomnianego abordażu najskuteczniejsze będą pociski rakietowe, najlepiej samokierowane. I tu pojawia się problem bo w praktyce statki będą o wiele słabiej wyposażone od takich stacji kosmicznych, czy nawet planet. Więc raczej można zapomnieć o destrukcji planet, czy masakrowaniu orbitali. Można oczywiście spróbować taranowania, ale w kosmosie uda się to tylko raz. Żaden pancerz nie zapewni nam możliwości bezpiecznego taranowania nawet niewielkich kryp. Pociski rakietowe mogą przenosić głowice o różnym działaniu od takich, które wyeliminują tylko załogę po takie, które porządnie uszkodzą statek. Zapomnijcie jednak o głowicach EMP, gdyż statki bazowo są projektowane by były odporne na zakłócenia elektromagnetyczne, powszechne w kosmosie. Z drugiej strony sensory statków są wyjątkowo czułe na tym punkcie. Można więc w ostateczności tylko chwilowo oślepić szumem. Ale nawet z tym powinny sobie poradzić odpowiednie filtry.

9. Inną bronią, którą można by używać w przestrzeni jest działo magnetyczne, które jest w stanie wyrzucić z wielka siłą ferromagnetyczny pocisk. Jednak pociski takie musiałby być dość mikrych rozmiarów i mogłyby być wystrzeliwane pojedynczo więc szkody nie byłoby większe niż po zwykłych mikrometeorach. Nie mniej jest to jakieś rozwiązanie, ale wymaga niestety celowania optycznego, ewentualnie komputera celowniczego. Pozostaje jeszcze problem kompensacji siły odrzutu, która w stanie nieważkości stanowi dość istotny mankament. Wyrzucanie odpowiednio wielkich pocisków, które mogłyby w znaczny sposób wpłynąć na przebieg bitwy, wymagałoby ogromnych ilości energii a przede wszystkim odpowiednio dużego akceleratora. Tu znów lepiej sprawdzi sie taka broń na stacji kosmicznej, czy powierzchni jakiegoś satelity niż na gdzie liczy się przestrzeń.

10. Popularną bronią w filmach są wszelkiej maści lasery i blastery (cokolwiek to jest). Jak pewnie większość z Was wie największy problem z laserami jest taki, że koherentna wiązka światła laserowego niesie zbyt mało cząsteczek, które są głównym czynnikiem rażącym. Efektywność lasera maleje na dużych dystansach, poza tym podobnie jak w przypadku dział magnetycznych wymaga bezpośredniego celowania, co nie zawsze jest możliwe. Łatwo jest też rozproszyć a nawet odbić promień światła laserowego, co czyni go bezużytecznym w ofensywnie. Dlatego lepiej używać laserów w sensorach a nie broni.

11. Najlepszym wyborem byłyby tzw. drony, czyli zdalnie sterowanie automaty bojowe. W podstawowej wersji byłyby to zwykłe pociski z własnym napędem i sensorami. W wersji rozbudowanej mogą być formą myśliwców przenoszących inną broń lub dokonujących bardziej skomplikowanych czynności. Drony nie muszą oczywiście mieć tylko funkcji bojowej. Równie dobrze mogą to być drony naprawcze, czy zwiadowcze. Podobną funkcję mają sondy, jednak zwykle są jednorazowego użytku i nie mają systemu nawigacji. Służą tylko zebraniu próbek, ewentualnie poszerzeniu zasięgu sensorów.

12. Czemu nie użyć myśliwców? Po pierwsze koszty (myśliwce to w sumie samodzielne, załogowe statki kosmiczne), po drugie wielkość (nie samych myśliwców, ale hangarów, pamiętacie o inercji?), po trzecie czym miałyby walczyć myśliwce (no raczej pocisków rakietowych to nie dałoby sie za wielu zamontować), po czwarte manewrowość (teoretycznie większa od lotniskowca, ale w praktyce oznacza to wiele silników i zbiorników paliwa, wody, tlenu, itd. a o tym by wylądować na pokładzie nie wspomnę), po piąte czas reakcji (zastanówcie się ile zajęłoby założenie skafandra, wejście do myśliwca, wpakowanie go do śluzy, procedura przedstartowa, bezpieczny start, zamkniecie wrót hangaru, itd.). Jednym słowem, myśliwce w kosmosie miałyby za dużo wad.

13. Wróćmy znów do systemów obronnych. Do obrony przed powyższymi zagrożeniami nie wystarczy już tylko mocny kadłub. Przed pociskami rakietowymi najlepiej chroni tzw. pancerz aktywny np. w postaci emitera EMP. Wspominałem, że EMP nie nadaje się an broń ofensywną ale do defensywy jest w sam raz. Wystarczy, że zdezaktywuje zapalnik lub spowoduje wybuch dostatecznie daleko od kadłuba statku. Na pociski wystrzeliwane z dział magnetycznych, zgodnie z zasadą “ogień zwalczaj ogniem” najlepiej podziałają emitery pola magnetycznego. W najlepszym układzie odbiją albo zmienią trajektorie pocisku, a w najgorszym spowolnią na tyle pocisk że ten nie przebije pancerza. Zostały nam najgroźniejsze formy ataku, czyli dronami i abordaż. Na oba nie ma 100% ochrony, można spróbować jedynie zestrzelić atakujących za pomocą szybkostrzelnych działek (np. magnetycznych). Nie będą one miały wystarczającej siły ani celności by zagrozić opancerzeniu, ale jest w sam raz na raczej słabo opancerzonych żołnierzy i drony.

Jest jeszcze wiele czynników, które mają wpływ na walkę w kosmosie, dlatego potraktujcie to jako wstęp. Nie wspomniałem np. o tym, że każda potyczka to potencjalne zagrożenie dla każdego przebywającego w kosmosie. W końcu jeżeli wystrzelone pociski podczas bitwy w nic nie trafią ani wcześniej nie spłoną w atmosferze napotkanej planety będą tak krążyć aż w końcu na coś trafią.  Chętnie poznam także Wasze zdanie na temat walk kosmicznych. Oby Wasze podejście do walk w kosmosie już nigdy nie było takie samo.

16 komentarzy:

  1. > Problem w tym, że w chwili użycia aktywnych sensorów
    > sami także podajemy swoją pozycję. Coś za coś.

    Zawsze można rozpylić sensory w postaci bezzałogowych
    czujek wokół statku. Czujka zdoła poinformować o pozycji
    przeciwnika, zanim ten ją zniszczy, a nie musi zdradzać
    pozycji statku-matki.

    A może się mylę?

    Osobną kwestią jest to czy kierowanie takim statkiem w ogóle można powierzyć człowiekowi? Czy odpowiednio tresowana AI nie sprawdzi się lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po to właśnie są sondy i drony zwiadowcze. Nie mniej trafna uwaga. Co prawda zastanawiam się w jaki sposób owe bezzałogowe drony lub sondy miałyby się komunikować ze statkiem-bazą? Wydaje mi się, że właśnie ta komunikacja mogłaby zostać przechwycona. W końcu to nadal jakaś forma emisji elektromagnetycznej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzio ciekawe i pouczające, już wysłałem przyjacielowi będącemu fanem Gwiezdnych Wiojen. Wychodzi na to, że uniwersum Lucasa ma mało wspólnego z realizmem (abstrahując nawet od napędów nadświetlnych ;). Z drugiej strony - nikogo to nie boli, gdy widzi wielkie bitwy kosmiczne. ;D I tak wszystkim się podobają. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry teks, czekam tylko na ripostę Omleta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. @Jagmin

    Co do myśliwców: a co powiesz na zdalnie sterowane z okrętu/lotniskowca/bazy myśliwce, poprzez specjalne symulatory w których "pilot" bezpiecznie steruje myśliwcem? Wtedy myśliwiec nie musi mieć ani układu podtrzymywania życia, ani kokpitu i interfejsu dostosowanego do organicznego pilota. Brak problemów ze skafandrami, wciskaniem pilota w mysliwiec.

    OdpowiedzUsuń
  6. 2. Eros ma 34km i nie jest kulisty. A Ziemia mimo promienia 6000 km, nie uległa rozerwaniu przy kilkugodzinnej dobie (tuż po uformowaniu). Więc też nie przesadzajmy. Możemy się cieszyć wielkimi statkami :)

    3. Silników lub innego źródła napędu można/trzeba używać długo, jeśli mówimy o podróży z podświetlną prędkością np. do innego układu gwiezdnego.

    4. ... Wtedy kłania się napęd przez żagiel słoneczny + laser (np. wybudowany na Merkurym), oraz antymateria, która w małych ilościach może być doskonałym paliwem na podróże kosmiczne.

    5. Polecam poczytać np. o HMS Astute. Okręt podwodny, który nie musi wymieniać wody ani powietrza. Jedynym ograniczeniem jest tam żarcie.

    6. Wszystko emituje promieniowanie cieplne. http://www.youtube.com/watch?v=S_d-gs0WoUw - doskonale tu widać jak niesamowitą skuteczność wykazuje WISE, będący biernym sensorem. Zresztą, to właśnie WISE wykrył naszego pierwszego Ziemskiego trojana :)

    9. No ja bym się zastanowił czy mikrometeory są takim problemem - prawda jest taka, że nie kojarzę by nasze misje kosmiczne miały z nimi problemy. Nawet pas asteroid jest tak pusty, że od lat śmigają po nim sondy i nie dostają takim gruzem. A pancerz przeciw takiemu zagrożeniu to spory problem. Więc mi jak najbardziej podoba się idea kinetycznych pocisków. Tak samo rakiety widziałbym jako pociski odłamkowe, chociaż przy wątłej konstrukcji eksplozja też zrobi swoje.

    12. Dyskusyjne. Oczywiście współczesne czasy pokazują, że idziemy w kierunku dronów. Ew. myśliwców kierowanych z bezpiecznego fotela. Jeśli idzie o czas reakcji, to mógłbyś to samo powiedzieć o lotniskowcach. Kwestia dopracowania.

    A tak w ogóle to syty wpis. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny tekst. Tylko że co z tego? Jak robimy hiperrealistyczne s-f na sesjach to się to przyda. Ale przeciez ciekawsze są bitwy flot gwiezdnych z uzyciem blasterów, laserów, fazerów i innego fikcyjnego chłamu. I to wszytsko bez martwienia się o przeciążenia, inercję, brak tarcia itp :)
    Niemniej jednak - tekst wart polecenia

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy uwzglednieniu wszytskich praw fizyki wyjdzie niegrywalne RPG albo geek RPG (Traveller ;)) albo genialna planszowka. :>

    W Honorverse Weber mial fajny pomysl z glowicami laserowymi w pociskach rakietowych - eksplozja jadrowa z grawitacyjnie ogniskowanym promieniowaniem gamma (do wiazki - a wiazka w cel).

    Swoja droga Babylon 5 staral sie pokazac kwestie silniki glowne/manewrowe.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mnie cieszy Wasze zainteresowanie i dziękuję Wam za to. Może odpowiem na niektóre wątpliwości po kolei.

    @Matt
    Każdy wie, że Star Wars to fantasy a nie SF. To bardzo widowiskowa baśń i nie ma to roztrząsać w niej realizmu.

    @Nimsarn
    A myślisz, że do kogo pierwszego uderzyłem z tym tekstem? Niestety nie miał czasu i dopiero w poniedziałek poczyta.

    @Laveris de Navarro
    To są drony, czyli bezzałogowe myśliwce, które opisałem w punkcie 11.

    @Craven
    Ad 2. Tylko to są w miarę jednolite bryły, nie mają drobnych ruchomych elementów, nie są tak kruche jak struktura statku, no i przede wszystkim nikt nie myśli by planetą popylać z prędkością podświetlną.
    Ad 3. Może i trzeba, ale problem w tym, że nie można. Po pierwsze zużycie paliwa, po drugie generowane ciepło i radiacja, a po trzecie i chyba najważniejsze ciągłe przeciążenie, którego organizm ludzki nie jest w stanie przetrwać długo.
    Ad 4. Masz rację, o to też właśnie w tym punkcie mi chodziło.
    Ad 5. Poczytam, dzięki, ale należy wziąć pod uwagę, że jednak środowisko podwodne dość znacznie różni się od przestrzeni kosmicznej. Przede wszystkim w kosmosie nie ma wody a co za tym idzie ciśnienia, które próbuje zmiażdżyć statek i wedrzeć się do środka.
    Ad 6. Dlatego z jednej strony wykryć przeciwnika jest dość łatwo, ale z drugiej ciepło nie jest tak szybko emitowane a co za tym idzie wykrycie statku przeciwnika może zastąpić za późno. Ślad termiczny nadawałby się raczej do tropienia i określania czasu przebywania statku w danym miejscu niż do konkretnego ustalenia jego pozycji.
    Ad 9. Właśnie o to chodzi ze mikrometeory a dokładniej szkody przez nie wyrządzone nie są tak poważne. To był tylko przykład. Analogicznie broń kinetyczna nie byłaby w stanie porządnie zagrozić przeciwnikowi. Pisałem też, że konwencjonalny pancerz nie byłby wstanie poradzić sobie z takim zagrożeniem. Nadal największy problem to znalezienie i trafienie przeciwnika taką bronią.
    Ad 12. Pisałem, że bitwy w kosmosie musiałyby trwać bardzo krótko ze względu na ograniczone zasoby i arsenał dostępnych środków. Z tego też powodu myśliwce załogowe po prostu by się nie sprawdzały. A wysłanie wyszkolonego pilota w maszynie kosztującej krocie tylko po to by zarysował lakier na poszyciu wrogiego statku jest co najmniej nieekonomiczne. Jeżeli zaś można by wyposażyć myśliwce w broń zdolną zagrozić przeciwnikowi to taniej i lepiej byłoby wyposażyć drony lub sam statek-bazę. Dodatkowo za wycofaniem myśliwców przemawia fakt, że obecnie robi się wszystko by żołnierzy fizycznie było jak najmniej na polu walki.

    @Qball i Seji
    Dlatego napisałem ten wpis niejako pod dyskusję a nie jako poradę jak grać. Nie ma tu trucia o mechanice. O tym, że gry, które nie są realistyczne są do bani. Chodzi mi raczej o użytkowników RPG, którzy nieraz nie mają punktu odniesienia jeżeli chodzi o zdroworozsądkowe rozstrzygniecie. Nie mniej uważam, że da się to przenieść na RPG, ale nie na siłę, bez zbędnego "umechaniczniania" każdego z aspektów wojaży kosmicznych.

    Mam nadzieję, że dyskusja jeszcze potrwa dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak masz nadzieję na dyskusję to proszę bardzo ;)

    2. Wciąż jednak obiekt 34 razy mniejszy IMO mógłby nieźle dać sobie radę z tymi przeciążeniami. Zakładam, że pojazdy kosmiczne nie są wykonane z byle jakiego metalu tylko zapewne z lekkich i wytrzymałych nanomateriałów, więc kilkaset metrów długości spokojnie przetrwa manewry i przyspieszenia

    3. 1,5-2 G można przetrwać, szczególnie w stanie hibernacji, w pozycji leżącej (może nawet z powoli obracanymi kapsułami by nie robiły się odleżyny). Kilkumiesięczne przyspieszanie dzięki laserom albo kilku kilogramom antymaterii - dla mnie brzmi całkiem realistycznie. Kontrola ciepla - jeśli idzie o żagiel słoneczny powinno się nieźle rozkładać na całą powierzchnię, jeśli idzie o antymaterię - zakładam, że anihilacja dokonywała by się poza silnikiem w dzwonowatej dyszy, gdzie odpychanie nie wynikałoby tylko z popychania podmuchem ale i byłoby silne pole EM, więc potencjalnie grzanie mniejsze niż przy żaglu.

    5. Owszem. Środowisko podwodne jest groźniejsze :) W końcu kosmos eksplorujemy dość sprawnie, a rów Mariański odwiedziliśmy raz. Ale chodzi o fakt, że już dzisiaj potrafimy mieć zamknięty obieg wody i powietrza (pewnie te filry po 25 latach nie nadają się do niczego, ale za 25 lat technologia pójdzie jeszcze na przód).

    6. To zależy. Zakładam, że walka pojazdów poruszających się z prędkościami relatywistycznymi jest bez sensu. Przy niskich prędkościach już niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ad 2. Ale cały czas mówimy o ludziach i oddziałującej na nich sile bezwładności, która podczas gwałtownych manewrów mogła by być zabójcza. Można oczywiście zapomnieć chodzeniu sobie po pokładzie podczas takich manewrów. Nawet jeżeli użyjemy kompensatorów inercji to i tak bezpieczniej będzie siedzieć zapiętym w fotelu. Nawet jeżeli przyjmiemy, że człowiek przetrwa te chwilowe przeciążenia to co z jego sprzętem i odłamkami walającymi się po pokładzie? Ja mówię o całokształcie czynników podczas bitwy na dużym okręcie a nie tylko tym, że ma wielka masę.

    Ad 3. Po pierwsze kto Ci na czas dolecenia do miejsca bitwy będzie hibernował ludzi? Po drugie racze nie będzie czasu czekać kilka miesięcy a może i lat by dolecieć do celu, więc mówimy raczej o gwałtownych przyspieszeniach. Ja patrzę na zagadnienie podróży kosmicznych z perspektywy walki, ty eksploracji. Przyznasz, że to jednak inne kryteria oceny sytuacji. Inaczej współczesne czołgi miałyby klimę, welurową tapicerkę i podgrzewane siedzenia za tą cenę.

    Ad 5. I tu się zgadzam w całości. Może moja wypowiedź tak nie zabrzmiała, ale także uważam, że podwodny świat jest groźniejszy od kosmosu. Oczywiście z relatywnego punktu widzenia. W końcu kosmos to głownie pustka poprzetykana gdzieniegdzie układami gwiezdnymi, jakimś pyłem i energią. Poza samym człowiekiem i złośliwością rzeczy martwych nic nie czyha na niego w przestrzeni. Jest po prostu nudno.

    Ad 6. No jeżeli lecisz jakimś trafem za statkiem który emituje ciepło lub cokolwiek innego. Ale nie zapominajmy, że jednak kosmos jest tak wielki, że tylko cudem można trafić tam na drugiego człowieka. Oczywiście w warunkach bojowych znów niezawodny jest wywiad, czyli nawet przybliżone położenie wrogiej floty. Wtedy ma to sens.

    Mam nadzieję, że dostarczyłem ci kolejnych powodów do dyskusji?

    Nikt nie chciałby dodać czegoś do tej listy? Moim zdaniem tylko liznąłem temat.

    OdpowiedzUsuń
  12. Można dodać, że zasadniczo bitwy kosmiczne są bez sensu z ergonomicznego punktu widzenia. Lepiej zabezpieczyć planetę przed najazdem sporą dawką dział i utrzymywać flotyllę latająca w atmosferze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. 2. A to ja pominąłem te kwestie w czasie bitwy. W bitwie to chyba standard, że duże jednostki nie śmigają jak muchy :)

    3. Jak wyżej. Ja myślenie przestawiłem na jak to ująłeś eksplorację.

    6. Można spokojnie założyć, że starcia odbywać się będą tylko w okolicach planet/księżyców/asteroid/stacji kosmicznych. I bez napędu FTL podejście kogoś z zaskoczenia będzie raczej ekstremalnie trudne.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Matt
    Racja, tylko wiesz, ludzie będą chcieli latać statkami i będą toczyć wojny nimi. Wojna pozycyjna w kosmosie to trochę staroświeckie podejście. Zobacz jak zmienił się obraz pól bitewnych po wprowadzeniu samolotów a także łodzi podwodnych. Nie zapominajmy także o programie "gwiezdnych wojen", który co prawda nie doszedł do skutku (i chyba dobrze), ale był i chyba nadal jest rewolucyjny.

    @Craven
    A propos toczenia bitew na orbitach i w ogóle w pobliżu punktów orientacyjnych, to byłoby to rozsądne. Jak wspominałem kosmos jest tak wielki, że łatwo byłoby się zgubić a szczególnie w trakcie walki. Dlatego dla bezpieczeństwa każdej ze stron lepiej nawalać się tam gdzie mamy jakieś punkty odniesienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tylko, że gdzie punkt odniesienia, tam potencjalne zagrożenie dla niego (ten złom pobitewny spadający kolonistom na łby...).

    OdpowiedzUsuń