05 lutego 2009

Smocze Załamki

Wielki Eberron, ach piękny Eberron. Cóż żeście mu uczynili?!

Moje niekończące się poszukiwania źródeł inspiracji zawiodły mnie przed ekran komputera. Postanowiłem sprawdzić, jak dotąd chyba jedyną grę komputerową na podstawie pięknego świata Eberron - DRAGONSHARD. Zniecierpliwiony oczekiwaniem polskiego przekładu, leciwego już settingu do D&D 3.5ed, zaryzykowałem. Niestety, mimo że gra jest z 2005 roku nic o tym nie świadczy. Jest tak szkaradna i odpychająca graficznie jak tylko można. Owszem, powinienem nie narzekać kiedy moją ulubioną grą jest Arcanum, w której grafika stoi na jeszcze niższym poziomie (wg. niektórych). Jednak tu nie tylko chodzi o szkaradne modele postaci ale o samą fabułę i zabawę. Jest to typowy RTS z typowymi cechami tego gatunku bez prawie jakichkolwiek cech RPG (no nie mówcie mi, że jak ktoś napisze "Lvl" i "XP" to gra już jest po części RPG?). Szczerze to lepszą mieszanką tych elementów był Spellforce (jedynka).

Gra oferuje nam trzy niby rasy/frakcje ze świata Ebberon. Mi się już niedobrze zrobiło jak tylko o tym usłyszałem. Czy na prawdę nie można wymyślić czegoś innego niż Starcraftowa trójca? Jednak same rasy poza wyglądem i mocami (aspekt czysto mechaniczny), nie różnią się niczym. Chyba za bardzo twórcy zasugerowali się mechaniką D&D. Mimo braku jakichkolwiek jej elementów (co uważam za minus bo to by dodało trochę klimatu), zawarto w grze jej ducha. Istoty a nawet budynki różnią się tylko statsami. Nawet samo budowanie nie jest ciekawe. To patent znany choćby z gry Bitwa o Śródziemie, gdzie z okrągłego menu danej budowli wybierasz jej opcje rozbudowy. Jednak tam był większy wybór i ładniejsza grafika.

Podsumowując, srodze zawiodłem się na przedpotopowej grafice, Słabemu powiązaniu z przepięknym settingiem i przede wszystkim łopatologicznej grywalności. Gra bardziej przypomina darmowe produkcje MMO niż grę na podstawie D&D. Chyba jest najsłabszą grą na podstawie D&D jaką wydano.

Przechodząc do oceny.
Grafika: zła
Dźwięk: zły (nawet nie pamiętam czy miałem włączone głośniki)
Fabuła: średnia
Łopatologiczność: dobra
Inpsiracja: zła

6 komentarzy:

  1. Chyba jest najsłabszą grą na podstawie D&D jaką wydano.

    Za największe babole zwykło uważać się Dragons of Flame i War of the Lance z końca lat 80-tych, a Dark Sun Online: Crimson Sands / D&D Online były sieciowymi niewypałami. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja bym dodał drugą część ruins of Myth Drannor

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałem dodać, że chodzi mi o co najmniej AD&D bo od tego zaczynałem moją przygodę z cRPG i podobnymi. Ale wykład z prehistorii też się przyda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ruins dwójka jakoś potwornie zła nie była, nudna raczej, ale grywalna (po spatchowaniu). Wersja polska lipna, fakt. Gorsze recki i oceny zaliczyło Descent to the Undermountain firmy Black Isle. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. P.S. Te z lat 80-tych to AD&D, ofc.

    OdpowiedzUsuń
  6. O War of the Lance na szczęście tylko słyszałem, ale Descenta niestety widziałem i próbowałem w niego grać ;)
    Za to (sorry za offtopic) najbardziej podonbał mi się Dark Sun 2: Wake of the Ravager.
    PS. Ma ktoś może Ravenloft - Stone Prophet, bo nigdzie nie mogę dorwać?

    OdpowiedzUsuń