13 stycznia 2010

Oficerska wiosna

Ponieważ to co ostatnio Wam zafundowałem nie było zbyt lekko strawne postanowiłem trochę dodać trochę cukru dla osłody. Mojemu koledze tak bardzo nie podobała się warstwa fabularna przykładu, że napisał własną jego wersję. Ponieważ jednak, poza ciekawym językiem, nie nadawała się do zobrazowania mechanizmów rozgrywki postanowiłem zrobić z niej tło fabularne. Tak więc mam zaszczyt przedstawić wstawkę fabularną pod tytułem: “Oficerska wiosna” - autorstwa mego zacnego kolegi Nimsarna.

Wiosna, jak co roku wybuchła świeżością zieleni, dreszczem zapachów i przenikającym najtwardsze serca śpiewem skowronka. Nic widać sobie nie robiąc z przygotowanego przez ludzi, dla ludzi piekła. Młody oficer w nienagannie skrojonym mundurze armii gladyjskiej, z pod półprzymkniętych oczu obserwował budzący się po nocy obóz. Uderzony chłodem wiejącego od strony rzeki wiatru zadrżał. Tam gdzieś na wzgórzu wśród bieli namiotów odpoczywała jego kompania. Jego ludzie, weterani jesiennej kampanii, niedobitki zimowej kontrofensywy, od miesięcy czekający na nowego dowódcę. Poprzedni dowodził nimi całe trzy dni, nie zdążył nawet rozpakować swego kufra. Teraz przyszła jego kolej. Znudzony uporządkowanym życiem sztabu, pragną działania każdą cząstką swego ciała. Napisał wniosek o przydział, a tydzień temu otrzymał odpowiedź: "4 kompania 13 regimentu Jego Królewskiej Mości".

- Panie kapitanie możemy ruszać - Z rozmyślań wyrwały go szorstkie słowa, sumiastego kaprala.

- A tak chodźmy...

Gemain Ryży przerywając zmywanie błota z podeszwy obserwował wspinającą się pod górę dwójkę ludzi.

- Hej, chłopaki patrzcie, jakiego cudaka nam tu tatko prowadzi! - rzucił za siebie. Po chwili za jego plecami zebrała się spora grupka odzianych w amarantowe koszule mężczyzn, chciwie wpatrujących się w kroczącą za kapralem sylwetkę. Obserwowanym był wyskoki, chudy, na oko dwudziestoparoletni mężczyzna o szlachetnym, lekko zgarbionym nosie. Na jego skórzanym płaszczu widniały kapitańskie insygnia, co jednak na zgromadzonych nie wywarło żadnego wrażenia. Prosta sylwetkę, ściągnięte gniewem brwi i pełne nie umiejętnie skrywanej pogardy usta, w najmniejszym stopniu nie przeszkodziły im podrapać się za uchem, sprawdzić obgryzane paznokcie, w końcu i splunąć przeżutym tytoniem. Cały ich wygląd i postawa mówiły jedno: "nic dla nas nie znaczysz". W końcu gdy zwalisty kapral uporał się z układaniem, w jako taki, stos pakunków przybysza władczo zakrzyknął.

- Baczność!!!

Stali przed nim, jego ludzie... Młodzi, wszyscy młodzi, niektórzy nawet młodsi od niego, ale jednak byli starsi doświadczeniem. Obdarci z młodzieńczej skorki, zerkali na niego tymi wielkimi, wilczymi oczyma. Cisza, ta cholerna cisza...

- Khym... Jestem Kapitan Jordanas Muriell, niniejszym obejmuję nad wami dowództwo... - zaczął przygotowaną zawczasu przemowę. Jednak zaciśnięte, sztywno wymaglowanym kołnierzem, gardło rychło odmówiło mu posłuszeństwa. Musiał odchrząknąć, bezradnie wpatrując się jak na zaciętych wargach wykwita kpiący uśmiech. Zaraz zaczęły się szepty i poszturchiwania. Stojący po jego prawicy podstarzały kapral błagalnie wzniósł ku niebu źrenice.

- Baczność! Cicho mi tu, bo kijami zatłukę!!! - wyryczał. Znów nastała cisza.

- Dziękuję kapralu - oficer skinięciem głowy podziękował starszemu mężczyźnie.

- Od dzisiaj odpowiadacie przede mną a ja odpowiadam za was. Zrozumiano? - tym razem głos miał właściwą barwę i siłę. Efekt był równie właściwy.

- Taa jest! - zawtórowali. Wyprostował się śmiało spoglądając w rząd oczu.

- Jeśli macie jakieś pytania, problemy, czegoś wam brakuje. Nie wahajcie się przyjść z tym do mnie. Wspólnie pokonamy wszelkie przeciwności. W zamian za to wymagam od was absolutnego posłuszeństwa i poświęcenia. Każde zarzewie niesubordynacji lub co gorsza, buntu będzie karane z całą surowością.

- Zrozumiano! - ponownie chór głosów wyraził swoja aprobatę.

- Kapralu, dajcie spocznij! - Gdy ten wykrzyczał komendę, oficer spokojniejszym głosem zwrócił się bezpośrednio do niego.

- Za pół godziny zarządzam przegląd kompani i czynię was za to bezpośrednio odpowiedzialnym. Zrozumiano! Tymczasem, proszę wskazać mi mój namiot.

5 komentarzy:

  1. A tam, może językowo lepiej, ale za to znikła cała zabawna kwestia z ośmieszeniem nowego dowódcy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego jednak nie jest to dobry materiał na przykład mechaniczny, ale jako historyjka jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, widzę, że nie tylko ja miałem takie wątpliwości, które wyraziłem w komentarzu do poprzedniego postu.

    Więc tak:
    1) te tu to na pewno fajniejsze opowiadanie z pkt widzenia gracza, ktorego postać jest kapitanem
    2) gdzieś tak do połowy jednak myślałem, że opis jest tylko własnie alternatywnym opisem dla mechaniki użytej w poprzednim poście Jagmina
    3)w nawiązaniu do poprzednich dwóch punktów, podobało mi się jak kapral uratował kapitanowi skórę.

    Dlatego tak mi przyszło do głowy, czy nie jest dobrym pomysłem, żeby MG mógł zgodnie z zasadami (i za zgodą graczy) mieć możliwość takiego czysto fabularnego ratowania BG i klimatu opowieści? Czy jednak dałoby sie to zrobić czysto mechanicznie, np. dając MG możliwość wprowadzania takiej postaci kaprala, ze statsami, ktore umożliwiłyby takie karty, że opowieść faktycznie by się tak rozwinęła jak Nimsarn ją wymyslił.

    No i wreszcie, chyba powinienem od tego zacząć (nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem, bo tak naprawdę przeczytałem tylko dwa ostatnie posty): to co Jagmin opisał w poprzednim poście to jest opis konfliktu czy ogólnie przebieg wszystkich interakcji w grze? Jeśli tylko konfliktu to jest doskonały, bo nikt chyba nie oczekuje, że konflikty podczas gry będą fabularnie współgrać z wizją bohatera, jaki każdy gracz ma na początku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale po co MG ma się męczyć i ratować tyłki innym grającym? Po to maja karty by samemu się ratować. Gracz nie odpowiada tylko za bohatera ale także za jego otoczenie i przez to wpływa na historię. Gra to nie symulacja a właśnie wspólne snucie opowieści. Mechanizmy, które staram się Wam przedstawić mają na celu wspomóc interakcję miedzy grającymi.

    OdpowiedzUsuń