12 marca 2010

Teatr zmysłów

Zmysły odgrywają w naszym życiu istotną, jeżeli nie dominującą rolę. Dzięki bodźcom zeń płynących poznajemy otoczenie, uczymy się, po prostu żyjemy. Jest to tak naturalne, że aż niezauważalne. Jednak w RPG nie możemy na nich polegać. Bawimy się wyobraźnią a w niej zmysły działają zupełnie inaczej. Musimy uczyć się ich niemal na nowo. Większość gier fabularnych posiada nawet specjalne ustępy o opisywaniu wrażeń zmysłowych naszych fikcyjnych bohaterów. Oszczędzę wam jednak powtarzania tego co prawdopodobnie już sami wiecie. Zajmę się różnicami w postrzeganiu w ramach pojedynczego zmysłu. Podpowiem jak poradzić sobie z opisem bystrookiego elfa oraz przygłuchego krasnoluda.

Zanim zacznę, dla ułatwienia wprowadzę pewien podział. Przyjmijmy, że każdy ze zmysłów może być na jednym z pięciu poziomów postrzegania:

0 - brak bodźców z danego zmysłu

I - zmysł przytępiony lub upośledzony

II - normalne działanie zmysłu

III - zmysł wybitny, wyostrzony

IV - zmysł nadnaturalny

Przyznam, że brzmi to trochę jak jakaś alternatywna mechanika dla samych zmysłów, ale zaufajcie mi, nie bedzie żadnych modyfikatorów czy odwołań do konkretnych mechanik. Ba, uważam, że mechanika nawet nie powinna grać roli przy opisie wrażeń zmysłowych. Wystarczy tylko kierować się odpowiednim poziomem danego zmysłu w opisie. Dla większości ludzi domyślnym poziomem będzie II.

Słuch

0 - osoba całkowicie głucha nie odbiera żadnych bodźców akustycznych poza odczuwaniem fal dźwiękowych ale o tym przy okazji innego zmysłu. Nieraz głusi słyszą przeciągłe, drażniące dzwonienie. Jest to jakiś artefakt utraconego zmysłu. Głusi od urodzenia lub istoty nie wyposażone w ten zmysł nie będą nawet zwracać uwagi na dźwięki. Przy kompletnej głuchocie wyostrza się nieco dotyk a raczej wspomniane odczuwanie fal dźwiękowych. Po prostu słysząc nie zwracamy na nie uwagi. Zwykły człowiek poczuje tylko falę o natężeniu krzyku. Osoby głuche od urodzenia poczują nawet falę wyzwoloną szeptem. Głuchota może być połączona z utratą orientacji przez uszkodzenie lub złe działanie błędnika. Osoby nagle ogłuszone odczuwają dyskomfort i utratę orientacji. Związane jest to z pierwotnym instynktem opartym między innymi na bodźcach słuchowych. Dlatego uderzenie w oba uszy lub głośna eksplozja potrafi powalić.

I - przytępiony słuch powodowany jest najczęściej przez choroby lub przeszkody utrudniające normalny przepływ fal akustycznych. Częściowa głuchota to często efekt zwykłego przeziębienia lub założenia hełmu lub nauszników. Szept jest w ogóle nie słyszalny, zwykła rozmowa jest jak szept a krzyk i huk jak zwykła rozmowa. Można przyjąć, że przeszkody takie jak ściany mogą wywoływać podobny efekt. Mała dygresja: opisywane efekty odnoszą się normalnych sytuacji a nie wtedy gdy np. postać specjalnie czegoś nasłuchuje. Nasłuchiwanie czy inne umiejętności związane z percepcja zmysłową nadal poprawiają nasze zmysły i pozwalają wyłapywać interesujące nas dźwięki.

II - słuch normalny. Żadnych fajerwerków. Poza tymi jakie nam zafunduje prowadzący. Człowiek praktycznie nie zwraca uwagi na to co słyszy. Reaguje tylko na znajome dźwięki. Ewentualnie można się skupić na próbie wyłapania konkretnych dźwięków.

III - "słuch idealny". Stan najwyższy dla ludzkiego słuchu. Przypomina ciągły efekt wytężania słuchu. O ile się z nim nie urodzimy lub nie jesteśmy ślepi dostępny jest tylko dzięki wspomagaczom w tym niektórym substancjom chemicznym jako efekt uboczny. Dla zwykłego człowieka objawia się kakofonią dźwięków. Mamy wrażenie, że nawet cichy szept jest jak zwykłą rozmowa, rozmowa jak krzyk a krzyk potrafi nas ogłuszyć. Osoby z wrodzonym darem wyostrzonego słuchu potrafią rozpoznawać poszczególne dźwięki i je zapamiętywać by potem odtworzyć. Przydatna sztuczka dla parodystów czy muzyków. Moim zdaniem to jest poziom tzw "Szóstego Zmysłu", gdy potrafimy usłyszeć nadlatujący pocisk czy zakradającą się postać. Negatywem jest podatność na ogłuszenie.

IV - w sumie taki stan nie występuje w przyrodzie. Ja jednak na tym poziomie słuchu lubię używać alternatywnych wersji słuchania. Zamiast jeszcze bardziej wyostrzać słuch a przez to narażać się na ogłuchnięcie można przyjąć, że słyszymy dźwięki spoza ludzkiego zakresu słyszalności jak odgłosy tąpnięć ziemi czy gwizdka na psy. Można też wzorem nietoperzy lub delfinów posługiwanie się słuchem jak sonarem. Czyli praktyczne zastąpienie wzroku a nawet dotyku słuchem. Słyszenie kształtów i faktury. Bardzo przydatna zdolność w ciemności.

Wzrok

0 - ślepota. Może być to całkowita utrata wzroku lub też efekt długotrwałej choroby gdzie widzimy jeszcze jasne światło ale już nie jego źródło. Jednak nie widać nic poza tym. Nagła ślepota jest tak samo nieprzyjemna jak głuchota. Długotrwała ślepota może doprowadzić do rozwinięcia innych zmysłów. Większość gier praktycznie nie przewiduje gry kimś na stałe ślepym. Mimo, że RPG opiera się na wyobraźni to i tak głównie opowiadamy o obrazach, ewentualnie dźwiękach i innych bodźcach. Jednak dla zdrowego człowieka wzrok wydaje się najważniejszy. Nakłaniam jednak do spróbowania gry ślepcem. Nas to nic nie kosztuje, to nie my musimy błąkać się po omacku. Spróbujcie wczuć się w postać, która straciła wzrok. Poza oczywistym minusem są też plusy. Niewrażliwość na oślepienie, częściowa odporność na strach, niewrażliwość na iluzje wizualne ale przede wszystkim opieranie się cudzemu urokowi. Ślepiec inaczej poznaje ludzi i często widzi więcej niż tylko złudna fasada.

I - częściowa utrata wzroku, niedowidzenie. Może to być popularne daleko lub bliskowidztwo ale także widok czymś przesłonięty, zamglony i niewyraźny. Podobny efekt wywołują złe warunki pogodowe lub oświetleniowe oraz efekty magiczne w stylu rozmycia. Osoby takie widzą najpierw ruch, potem kolor. Mają za to problem z rozpoznawaniem kształtu. Mogą nie rozpoznawać osób i zagrożenia. Dostrzegają tylko dość duże i znajome kształty. Pomocne w poprawieniu tego stanu mogą być wszelkiego rodzaju okulary i szkła korekcyjne. Problemy z widzeniem mogą mieć też osoby w hełmach i innych przedmiotach ograniczających pole widzenia. Teoretycznie powinny dobrze widzieć wszystko w centrum jednak ludzki wzrok często buduje obraz z wielu fragmentów, na których się nie skupiamy. Dlatego osobę z ograniczonym polem widzenia można potraktować jak niedowidzącą.

II - normalny wzrok. Zdrowy człowiek dostrzega ruch na ponad kilometr, jasne światło nawet dalej, kolory rozpoznaje z około 100 metrów. Kształty i szczegóły z 10 metrów. To są tylko przybliżenia. Nie uwzględniają na przykład wielkości. Wiadomo, że coś wielkości domu da się dostrzec i rozpoznać z większej odległości niż kilometr, jednak już sylwetkę stojącą w oknie tylko z parunastu metrów. Punkt ten odpowiada tzw. "nieuzbrojonym oku". Można polepszyć parametry wizyjne przez wyposażenie się w mikroskopy, lunety czy nawet szkło powiększające. Wytężając wzrok możemy skupić się na jakimś aspekcie (kolorze, kształcie, wielkości, odległości) i spróbować go oszacować.

III - wyostrzony wzrok. Praktycznie nie znam przypadków by ktoś miał naturalnie wyostrzony wzrok. Wszystko raczej leży w psychice i umiejętności przyswajania sobie bodźców. Jednak podobnie jak ze słuchem są farmaceutyki poprawiające nasz wzrok. Najczęściej zwiększają czułość oka na światło jednak przy tym powodują światłowstręt. Poprawia się ostrość widzenia w niesprzyjających warunkach oraz intensywność barw. Jednak w normalnych warunkach osoby takie widzą gorzej, bo muszą często mrużyć oczy, będąc wprost zalewane impulsami świetlnymi.

IV - można by porównać taki stan do sokolego lub kociego wzroku gdy widzimy dalej i dokładniej. Widzenie dalej nie oznacza efektu lunety, czyli widzimy mniejszy fragment ale za to bliżej. W tym stanie dostrzegamy kolory i kontury w całym polu widzenia. W ciemności wystarczy nawet najmniejsze źródło światła by zobaczyć ruch i kształt ale nie kolory. O ile nie jesteśmy cyklopami poprawia się także widzenie głębi. Lepiej oceniamy odległość a nawet z pozoru niedostrzegalne kształty. To prawie jak widok w trzech wymiarach.

Dotyk

0 - to chyba jedyny zmysł bez którego człowiek nie potrafi się obyć mimo, że tego nie dostrzega. Brak czucia objawia się brakiem odczuwania jakichkolwiek bodźców zewnętrznych typu ciepło, zimno a nawet ból. Ekstremalnym przykładem jest brak poczucia grawitacji. Nie znam przypadku całkowitej straty czucia ale na pewno jest to potworne. To że nie czujemy bólu, ciepła czy zimna działa na naszą niekorzyść. Nie wiemy jaka jest temperatura przez co możemy się poparzyć czy ulec odmrożeniom. Bez bólu nie będziemy wiedzieć kiedy się skaleczymy i wykrwawimy. To jest tak jakby nasze ciało było z gumy. Nadal elastyczne ale nie wiemy nawet czy stoimy czy leżymy. Myślę, że pozbawienie postaci na stałe zmysłu dotyku jest prawie niemożliwe. Można zastosować powyższe efekty tylko do miejscowego znieczulenia. Po prostu bez dotyku bylibyśmy jak spetryfikowani.

I - częściowa utrata czucia to znów efekt różnych chorób i środków chemicznych. Podobny efekt wywołuje założenie grubych ubrań, butów, rękawic i pancerzy. Często stosowane jako sposób na znieczulenie podczas operacji. Stan ten objawia się spowolnieniem reakcji. Impulsy nerwowe nie przebiegają po ciele tak szybko jak powinny przez co traci na tym nasza koordynacja. Paradoksalnie podobny stan to efekt odczuwania ciągłego bólu. Człowiek wtedy przestaje zwracać uwagę na inne bodźce czuciowe. Na pewno w takim stanie nie da się prowadzić pojazdu ani walczyć. Plusem, jeżeli można tak to ująć, jest stępienie odczuwania efektów bólu, czyli nie poczujemy, że nas coś boli do póki nie padniemy z wycieńczenia.

II - stan normalny to odczuwanie wahań temperatur z zakresu [-30] - [+50] (poza zakresem zaczynamy tracić czucie) i drobnych skaleczeń. Nie czujemy natomiast stałych impulsów wywoływanych choćby przez noszone ubranie.

III - wyczulony dotyk to chyba najmniej przyjemne uczucie mimo wszystko. Każdy kto miał alergie skórną lub czuł dyskomfort w drapiącym ubraniu wie o czym mowa. Drażni nas prawie wszystko co się z nami styka dłużej niż chwilę, uwierają buty, cisną ubrania. Lekkie skaleczenie odczuwamy jak głęboką i bolesna ranę. Plusem jest wyczuwanie, nawet najdrobniejszych nierówności materiałów, które dotykamy, co też często nas drażni. Jednak dla ekscentrycznego detektywa to niemal błogosławieństwo. Jest jeszcze jedno zastosowanie wrażliwego dotyku o którym nie wypada mi mówić przy młodszych czytelnikach, ale powiem że jest ono całkiem przyjemne.

IV - superdotyk to mit ale są zwierzęta które dzięki niemu inaczej postrzegają świat. Opowiem o dwóch najciekawszych przykładach superdotyku. Pająki i niektóre stworzenia ryjące w ziemi wykorzystują dotyk by wyczuć najdrobniejsze drgania sieci lub podłożą. Wiedzą wtedy, że coś się zbliża. Potrafią oszacować wagę, prędkość a nawet kierunek swych ofiar lub napastników. Innym przykładem jest termowizja. Mimo, że kojarzy się z innym zmysłem to dotyk odpowiedzialny jest za wyczuwanie temperatury otoczenia. Podkręcony dotyk potrafi wyczuć fluktuacje temperatury otoczenia. Podobnym mechanizmem posługują się niektóre węże. To nie jest tyle widzenie temperatury co wyczuwanie jej zmian. Człowiek nie jest w stanie tego sobie wyobrazić bo temperaturę postrzega tylko powierzchnią skóry. Jest jeszcze jedna ciekawa właściwość dotyku, której nie spotkałem w przyrodzie. Mianowicie teoretycznie jest możliwe wyczuć dźwięki. Nasz aparat słuchu opiera się właśnie na wychwytywaniu drgań błony bębenkowej pod ciśnieniem wzbudzanym przez fale akustyczne. Jeżeli by rozwinąć tę zdolność na całe ciało słyszeć można by skórą. To taki pomysł, może na jakąś moc lub istotę.

Węch

0 - każdy z nas miał kiedyś katar. Wiecie jak się wtedy człowiek czuje. Zatkany nos i utrata smaku. Węch ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, którego nie da się usłyszeć ani zobaczyć. Poza tym część istot identyfikuje się po zapachu. Wbrew temu co o sobie sądzimy człowiek też jest wrażliwy na zapach innego człowieka. Jednak bez węchu dało by się przeżyć. To tak jak ciągły katar. Po prostu omija nas bukiet pięknych i brzydkich zapachów. Jeżeli nie przebywamy często w głuszy a kisimy się w wielkich miastach to brak powonienia jest dla nas błogosławieństwem. Nie wyczujemy co prawda zapachu spalenizny gdy się coś zacznie tlić, lecz mamy przecież alarmy przeciwpożarowe. Staniemy się odporni na feromony (nie zawsze to źle). Jednak nadal musimy oddychać. Czyli gazy trujące nadal nam szkodzą. Po prostu ich nie poczujemy.

I - przytępiony węch to także efekt kataru lub innej choroby. Nie czujemy wszystkich zapachów albo czujemy je słabiej. Nie zareagujemy zbyt wcześnie na zapach grożący naszemu życiu ale też nie ulegniemy od razu złudnemu pięknu perfum. To tak jakbyśmy zasłonili sobie nos chusteczką. Nadal coś czujemy ale już nie tak intensywnie.

II - węch normalnego człowieka praktycznie utracił swoja pierwotną rolę. Obecnie pozwala nam tylko delektować się pięknymi zapachami lub czuć odrazę do smrodu. Nadal jednak w dziczy może nam uratować życie. Jeżeli wiemy jak się nim posługiwać unikniemy śmierci od groźnych zwierząt i roślin. Ocenimy zdatność niektórych produktów do spożycia. Nie wszystko jest warto próbować, nieraz sam zapach zdradza szkodliwe substancje. Nie wspominając już o tym, że możemy sprawić przyjemność naszej partnerce kupując jej ulubiony zapach. Zapach wyczuwamy, zależnie od wiatru i jego intensywności, tylko w promieniu kilku metrów.

III - wyostrzony węch to zmora jak wszystko co jest zbyt ostre. Czujesz cudzy nieświeży oddech z końca sali, jakby stał nad tobą. W głuszy byłbyś jak u siebie tropiąc swoje ofiary tylko po zapachu, jednak w mieście możesz nabawić się tylko migreny. Wyczulony węch przydaje się jednak w niektórych intratnych zajęciach jak perfumiarstwo, gotowanie czy w ogóle chemia. W końcu mówi się "mieć nosa do interesów".

IV - jeżeli chcesz wyczuć zapach krwi swojej zranionej ofiary z kilku kilometrów to coś dla ciebie. Na tym poziomie węch nie jest już tak chaotyczny. Możesz filtrować zapachy i wyczuwać tylko te pożądane. Supermocą węchu jest możliwość długiego wstrzymywania oddechu. Mówiłem, że węch bezpośrednio nie wpływa na to co wdychamy ale super rozwinięty węch to także mocne płuca. Poza tym dzięki tak rozwiniętemu węchowi możliwe jest dokładne analizowanie składników. Poczujesz nawet zapach stali czy szkła.

Smak

0 - kolejna ofiara plagi przeziębienia. Utrata smaku to utrata przyjemności ze spożywanego posiłku. Tymczasowo potrafi skutecznie powstrzymać łaknienie lecz na dłuższą metę może spowodować nieodwracalne szkody. Brak apetytu to brak szans na przeżycie niezależnie od warunków. Nie chodzi tylko o śmierć głodową ale przede wszystkim o brak możliwości rozpoznania trucizny.

I - osłabiony smak to w sumie nic groźnego w naszym świecie. Dawniej krzywo patrzono na niejadków lub osoby strasznie wybrzydzające. Kłopoty ze smakiem to niechybnie objaw jakiejś choroby. Sam w sobie poza utratą przyjemności jedzenia i słabym rozpoznawaniem smaków to stadium nie wyróżnia się niczym szczególnym.

II - normalny człowiek rozpoznaje pięć smaków: gorzki, słodki, słony, ostry i kwaśny. Na ich podstawie buduje swoja opinię o jedzeniu. Poza tym smaki gorzki i ostry ostrzegają o zdatności do spożycia. Rozsądny człowiek potrafi zachować dobre zdrowie dzięki smakowi.

III - rozwinięty smak charakteryzuje ludzi parających się zawodami związanymi z kulinariami. Potrafią oni określić nie tylko przydatność do spożycia ale także dodatkowe walory smakowe. Dzięki nim nasze podniebienia mogą posmakować najlepszych potraw i trunków. Swym smakiem potrafią nawet określić skład, rocznik i region, z którego pochodzi próbowana potrawa. Komu się to może przydać? Sam nie wiem. Poza sytuacjami ekstremalnymi smak jest mało istotny. Główną przeszkodą jest konieczność spróbowania czegoś by powiedzieć coś więcej. Znałem jednego trapera, który po smaku odchodów zwierzęcia potrafił je wytropić, ale może nie popadajmy w takie skrajności.

IV - supersmak, hmm. Poza produkcją superpotraw i zostania superkucharzem nic mi nie przychodzi do głowy. Można by smakować samego powietrza by znaleźć coś do zjedzenia? Może wy macie jakieś pomysły?

No i to by było na tyle. Wszystkie powyższe to wynik własnych doświadczeń jako gracz, prowadzący oraz użytkownik nie do końca sprawnych zmysłów. Mam nadzieję, że się wam to kiedyś przyda. Można wpleść tą wiedzę w opisy lub też stworzyć całkiem ciekawy system supermocy opartych na zmysłach.

10 komentarzy:

  1. Mości Jagu, ale chcesz to przekładać na grę stricte mechanicznie, czy po prostu traktujesz to jako coś a la mini poradnik?

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałem we wstępie, że w żadnym razie mechanicznie. To raczej takie uzupełnienie tego co często pisze w rozdziałach o opisywaniu sytuacji graczom. Niestety prawie wszystkie gry opisują zmysły z punktu widzenia zwykłego człowieka a przecież często gracze wybierają postacie ułomne lub ponadprzeciętne. Mi np brakowało różnic w postrzeganiu miedzy elfem a człowiekiem w WFRP.

    OdpowiedzUsuń
  3. He he to pewnie tylko wstęp, ale jak żywo po przeczytaniu nagłówka przybiegł mi przed oczy fragment z Poradnika Bajarza WGW :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że miałem go na myśli pisząc ten tekst. Jednak jak powiedziałem, w podręcznikach często zwraca się uwagę na opis tylko z punktu widzenia człowieka. Pomijane są przypadki odbiegające od standardu, które jak na ironię w RPG są dość częste. Co to znaczy mieć czuły węch, bystry wzrok czy też próbować podsłuchać rozmowę za ścianą? To nie jest aż tak rozległa kwestia jak widać. Poza tym opis tego co postrzegają nasze zmysły to sedno mistrzowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do "najwyższego" smaku mam inny pomysł - można "dogłębniej" interpretować smak. We wszelkiego rodzaju programach kulinarnych wciąż powtarzają, że mięso zwierząt "szczęśliwych" (żyjących w dobrych warunkach etc.) smakuje dużo lepiej. Może, nie bacząc na to, ile w tym wszystkim jest ekobełkotu, pójść tym tropem? Samym smakiem można wyczuć w jakim stanie była istota przed śmiercią (ktoś o nad-smaku mógłby wyczuć smak hormonów, adrenaliny i innych rzeczy w mięsie - a to one w głównej mierze decydują o naszym samopoczuciu), gdzie była, co jadła, ile miała lat, nawet co ją zabiło...

    Od razu przychodzi mi do głowy nawet z lekka makabryczny pomysł na postać - niezwykle ekscentryczny detektyw, najpewniej pochodzący z jakiegoś dzikiego plemienia (kanibali?), który niemal zawsze odnajduje mordercę - pod jednym warunkiem. Wcześniej próbuje mięsa jej ofiary...

    Pozdr,
    Kutak

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobny pomysł zastosowano w Wampirze. Wampir smakując krwi mógł dowiedzieć się wielu rzeczy o ofierze. Dla mnie to jednak zbyt jednostkowy przykład by rozciągać go na całą kategorię smaku. Smak bez spróbowania czegoś jest bezużyteczny. A nawet wtedy nie może dawać wyników jak z laboratorium chemicznego, bo nie wszystko da się spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny tekst.

    Supersmak? Szczegółowa analiza chemiczna próbkowanej (smakowanej) substancji ciekłej - na przykład krwi. Cel? Rozpoznanie stanu zdrowia lub określenie DNA. Ewentualnie zastosowania ogólno detektywistyczne, porównawcze, testy spokrewnienia i inne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne to. Rzeczywiście czasem zamiast wymyślać jakieś odczapiste, zrzyciwzięte supermoce warto zwrócić uwagę na to, jakie możliwości daje zwyczajnie wyostrzony zmysł i czy nie da fajniejszego efektu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci ten stary tekst przypadł do gustu. Temat zmysłów jest u mnie dość częsty ze względu na moje liczne z nimi problemy.

      Usuń