03 kwietnia 2010

Komitet

Z pomiędzy z sykiem rozsuwających się grodzi, do windy powoli napływało gazowe światło świetlówek, leniwie odbijając się od lśniącej powierzchni oficerskich butów. Wraz z niezdrowym blaskiem w nozdrza uderzył zapach stacji - mieszanka smaru, ozonu i kosmicznej kawy - ulubionego napoju każdego niemal technika między Merkurym a Jowiszem. Przyrządzanego z przepalanej mieszanki odżywczej i zanieczyszczonej smarami wody z przewodów chłodzących. Szlachetne oficerskie oblicze przeciął grymas obrzydzenia. Po raz setny ,pod sztywnym od krochmalu mundurem, zabrzmiało pytanie – "Dlaczego tu jestem?" Gdy grawitacyjne kratownice, zrównały się z podłogą widny, metalowe ściany trzeciego ciągu komunikacyjnego 24 stacji kosmicznej zadźwięczały sztywnym krokiem, oficerskich butów, chrzęstem prężącego się wartownika i cichym parsknięciem, koczujących przy windzie techników.

Kawa przyjemnie czerniła się na szaro mdłej osłonie puszki hydraulicznej. Drażniący zmysły aromat błogo unosił się ku zalanych szarym światłem ścianach. Trzech ubranych w robocze kombinezony mężczyzn kucało na skrzynkach narzędziowych czule ściskając parujące kupki z samo degenerującej się pianki. Co chwilę drwiąco spoglądając na sztywno stojącą przy windzie wartowniczkę. Ich kudłate twarze wesoło odbijały się w lustrzanej zasłonie twarzowej jej hełmu.

- No mała, sztywniak jeszcze długo tam posiedzi. Jakieś zebranie czy coś... – Zagadnął rudzielec.

- KOMITET – Dwaj pozostali wybuchli tubalnym śmiechem.

- No siadaj, nie daj się prosić – Ciągnął rudzielec. - kawa ci stygnie.

- Chcesz… – Zaczął łysiejący szatyn z niemiłą szramą na lewym policzku. – …to zrobimy im taką małą awarie, że do końca wachty z stamtąd nie wyjdą... Ot, tu się utnie, tam przełączy, ciasne główki i za pół roku nie dojdą, co się stało... – Wyszczerzył zęby w szczerbatym uśmiechu.

- To jak będzie malutka… – Kontynuował rudowłosy. – …napijesz się z nami? – Poufale poklepał leżącą u jego kolan skrzynkę. Lustrzana zasłona, co pewien czas niepewnie zerkała w głąb koryta, by w końcu bezgłośnie odsłonić gładkie lica czarnookiej wartowniczki.

- No zuch dziewucha – Chórem wyrwało się z męskich gardeł. Wartowniczka, ośmielona serdecznym zaproszeniem, z lekkim wahaniem odkleiła się od przeciwległej ściany, z gracją kołysząc kształtnymi biodrami. Zaległa cisza prawie wciskała się pod brunatny pancerz. Dziewczyna pobrzękując ekwipunkiem lekko siadła na wskazanej skrzynce, zmysłowo szukając wygody miedzy pancernymi blachami.

- Aauuuuuu!! – Głośny wrzask poparzonego rozpruł gęste marzenia techników. Z głośnym "uff" wypuszczając długo wstrzymywane powietrze. Szpetnym wyzwiskom poparzeńca zawtórowały głośne chichoty i połajania kolegów.

- Co tak na sucho? – ogólną wesołość przerwał perlisty uśmiech wyłaniający się spod ściąganego właśnie hełmofonu. Dziewczyna wiedziała jak skupić na sobie uwagę, nie ma co. – Nieładnie tak bez gościńca na poczęstunek przychodzić… – Ciągnęła kurtko ostrzyżona piękność, coś ręką gmerając przy, zgrabnym tyłeczku. – …ale mam tylko blok energetyczny. Może być? – Filutnie zatrzepotała długimi rzęsami.

- Łe, toż to uczta prawdziwa się robi... – Beknął łysiejący.

- No to i na przypitkę coś wypada znaleźć – Pociągnął dalej poparzeniec, zdrową ręką, konfidencjonalnie sięgając po coś do skrzynki narzędziowej...

Nagły wstrząs brutalnie przerwał biesiadę zmuszając uczestników do szukania oparcia w stalowych ścianach. Oszałamiający huk a potem głuchy jęk wyginanej stali przetoczył się wzdłuż korytarza...

Gdy drgania ustały świat zalało alarmujące światło pomarańczy.

- Trzecia sekcja!!!

- KOMITET?!

Kolejne short-story w wykonaniu Nimsarna. Tym razem krótki epizod z nudnego, zazwyczaj życia wojskowej stacji kosmicznej. Dobrze obrazuje szarą codzienność i jeszcze coś, brak wielkiego zła. Są tylko ludzie, ich twory i bezlitosna przestrzeń.

1 komentarz:

  1. Załatwiłeś mnie z tą grą - realia podobne, chociaż konwencja zupełnie inna :)

    OdpowiedzUsuń