Wczorajsza lekcja nie wzbudzała spodziewanych kontrowersji. Albo jest tak dobrze, że nie musze nic tłumaczyć, albo jest tak źle i zanudziłem Was tak, że już nawet nie czytacie tego co piszę. Przez chwilę zwątpienia miałem problemy z kolejną lekcją. Jednak, niezależnie od frekwencji misję nauczania trzeba kontynuować. Dzisiaj więc zajmiemy się kolejną opcjonalną acz dość istotną zasadą wykładania sekwencji kart.
W przykładach do poprzednich lekcji pisałem tylko o jednej karcie wykładanej przez każdego z uczestników starca. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie by po karcie przeciwnika wyłożyć kolejną swoją, potem znów przeciwnik i tak na przemian. Uzyskujemy w ten sposób tak zwana sekwencję kart. Pojedynek wygrywa osoba, która ostatnia wyłożyła kartę. Oczywiście każda kolejna wyłożona karta musi mieć wyższą aktualna wartość. Można także blefować, lecz trzeba się liczyć, że przeciwnik możne nas sprawdzić i zaprzepaścić misternie utkany plan. Za każdą kartą, wedle złotej zasady z lekcji 3, musi stać fragment opowieści. Czyli opowiadamy co się dzieje przy wykładaniu poszczególnych kart, jednak całkowity efekt sekwencji określamy dopiero na jej końcu jako grand finale.
Po co wdawać się w sekwencje? Po pierwsze, możemy przechylić szale zwycięstwa na nasza stronę gdy przeciwnik pobije naszą kartę. Dlatego opłaca się wykładać słabe karty na przynętę. Po drugie, sekwencja kart może wyglądać jak preludium do grand finale, w którym to wykonujemy bardzo efektowny i efektywny manewr kończący starcie. Pewnie zastanawiacie się, czy to nie wykończy talii kart podczas jednego pojedynku? Otóż nie. Nowe karty dobieramy dopiero po rozpatrzeniu efektu wszystkich wyłożonych. Czyli po maksymalnie 5 kartach zostajemy z pusta ręką i sekwencja sama się kończy.
Prześledźmy to na znanym już przykładzie dwóch panów:
Pan A wyłożył ze słowami: “Czekam na ruch Pana B, by odpowiednio zareagować.”Czyli uzyskał wartość 8 dzięki upodobaniu: czekam. Pan B nie chciał pozostać mu dłużny i wyłożył wypowiadając: “Uderzam pięścią w szczękę przeciwnika, próbując go obalić na ziemię i upokorzyć.” Zablefował jednak Pan A nie sprawdził go więc uzyskał wartość 9 czyli wyższą. Na to Pan A odpowiada mu: “W takim razie prowokuję Pana B wyzwiskami by we wzburzeniu chybił” i wykłada Ponieważ Pan A posiada upodobanie: prowokuję w Kierach uzyskuje wartość 10. Pan A prowadzi w pojedynku ale nie na długo. Pan B postanawia nadal blefować i wykłada mówiąc: “Nie dam się nabrać na te tanie sztuczki i z uwagą śledzę ruchy Pana A.” J bije 10, jednak to nie ostatnie słowo Pana A. Ten postanawia zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Wykłada i z kamienną twarzą oświadcza: “Nie dość żeś Pan ordynus to jeszcze cham nie zważający na damy.” To cios poniżej pasa, gdyż Pan A nie posiada odpowiedniego ku temu upodobania: uważam/zważam. Pan B dekoncentruje się i rozgląda na boki szukając owych dam, które gorszy swym zachowaniem. Niestety był to tylko wymysł Pana A, który korzystając z okazji, czym prędzej oddala się od swego oponenta, gdyż jego K bije J przeciwnika. Dopiero teraz obie strony dobierają karty do 5 na reku.
Może w powyższym przykładzie nie było za dużo dramatyzmu. Sytuacja była niezbyt heroiczna ale dobrze obrazowała możliwe użycie sekwencji kart podczas rozgrywki, w której jedna strona jest agresywna a druga próbuje uniknąć walki.
Zaczynamy wychodzić z karcianego przedszkola i wkraczać na grunt zaawansowanych zagrywek i taktyk. Kolejne lekcje dostarczą Wam więcej opcji do manipulowania kartami podczas rozgrywki i uzupełnią opis bohatera o nowe elementy. Tak wiec do następnej lekcji.
No dobra, wygląda nieźle, ale wyjaśni mi czym różni się sekwencja kart od zwykłego wykładania/grania?
OdpowiedzUsuńNiczym. Sekwencjonowanie kart to po prostu bardziej złożony pojedynek. To jak różnica między zwykłym. prostym testem a testem złożonym z kilku pomniejszych. Tu po prostu jest to bardziej naturalne. Można wykładać pojedyncze lub kilka kart w naprzemiennej sekwencji. Jak kto woli.
OdpowiedzUsuńLekcje z Cardworka przedstawiają kolejne, coraz bardziej zaawansowane mechanizmy rozgrywki, które w pewnym stopniu są skalowalne, czyli nawet jeżeli ich nie wykorzystasz to nic się nie stanie a nawet będzie wpływać na odgrywanie postaci. Np. lekcja o blefie może być przydatna do odgrywania cwanych postaci a dzisiejsza lekcja o sekwencjach osób upartych i zawziętych. Będzie tego coraz więcej więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Pierwsze lekcje raczej nie wzbudziły we mnie przekonania do rozwiązywania konfliktów w grze za pomocą kart. Nie mniej jednak, świadom, że to przecież dopiero początek, postanowiłem poczekać na następne odsłony zasad.
OdpowiedzUsuńChoć czwarta lekcja lekko namieszała, piąta zachęciła mnie bardziej do kart ^^
Szczególnie spodobało mi się to, że sposób gry (mechanika) można łączyć z odgrywaniem postaci (fabuła).
Btw, odwiedzam ten blog już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że twoje projekty osiągną sukces a ich efekty końcowe ujrzą światło dzienne. Powodzenia i trzymam kciuki.
Dziękuję za miłe słowa i też mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuń