21 grudnia 2010

Malkontenci są wśród Nas

Wpis dedykuję pewnemu nowemu członkowi społeczności Forum Gier Planszowych. Więcej o powodach wpisu możecie poczytać pod tym adresem. Być może moja reakcja jest zbyt przesadna, może robie z siebie błazna. To nie istotne. Liczy się, że owa sytuacja nasunęła mi pomysł na ten wpis, a więc do dzieła.

Rynek gier (wszystkich) w Polsce jest mikroskopijny w skali krajowej, jeżeli idzie o rodzime produkcje. Na ten fakt składa się pewnie wprost żenujący poziom produkcji i niefrasobliwość twórców i wydawnictw. Nie oszukujmy się, liczy się tylko kasa, tak dla nas, jako konsumentów jak i dla wydawców liczących na zysk. Jednak powstało przeświadczenie, że zagraniczne znaczy lepsze. Swego czasu rozmyślałem nawet o wydaniu planszówki w języku angielskim, bo Polacy łykną wszystko co zachodnie. Teoretycznie to prawda, ale tylko teoretycznie. Na sprzedaż i popularność gier ma wpływ jeszcze coś – reklama. I nie mówię tu o nachalnych bilbordach, flashowych bannerach, czy reklamie w prasie branżowej, ale o samej grze, jej opakowaniu, to jak się przedstawia w oczach potencjalnych odbiorców. Zauważcie, że większość ludzi błąkających się bezradnie w szale przedświątecznych zakupów, szukających jakiejś fajnej gry dla swojej pociechy ocenia grę po okładce a dokładnie po tym, co może o niej wyczytać. Z drugiej strony pociechy też swój rozum mają i często badają rynek na swój sposób przeszukując fora internetowe, blogi i sklepy kompletując list do św. Mikołaja. Tak czy siak, żadna ze stron nie ma praktycznie szans ocenić pracy włożonej w tworzenie gry, przeczytać instrukcję, zagrać u znajomych. Większość ludzi rządzi się właśnie takimi prawami. W mniejszości jesteśmy zaś my – rasowi gracze, którzy wyłowią literówkę na ostatniej stronie 50 stronicowej instrukcji i nie omieszkają tego wypomnieć twórcy. Jednak, czy jesteśmy w czymś lepsi od zwykłych ludzi? Czy tak naprawdę gry są tworzone dla nas? Czy ulubione przez nas tytuły to najczęstsze prezenty pod choinką? Z własnego doświadczenia wiem, że nie. Ludzie, którzy nas otaczają nie mają po prostu czasu zagłębiać się w tajniki każdej z gier by wypatrzeć to, co może przypadkiem nas zainteresować.

Jakie jest wyjście? Tworzyć gry dla rodziny. Nie infantylne i bez wyrazu. Nie od lat 5 do 110. Po prostu gry, które zainteresują zarówno pociechy jak i rodziców. A takich gier jest na prawdę mało. Mniej niż reklamują działy “dla całej rodziny” w niejednym sklepie. Czemu? Bo tworzą je maniacy tacy jak my i kółko się zamyka. :)

Jag

P.S. Oczywiście to nie znaczy, że powinno zaprzestać się produkcji gier innych niż dla rodziny.

4 komentarze:

  1. Hm, zaintrygowałeś mnie tym 'tworzyć gry dla rodziny' - bardzo fajne założenie, ale jakoś trudno mi by było zrobić grę (chociażby RPG) specjalnie pod np. moje kuzynki (zakochane w Simsach).

    Że nie wspomnę o tym jakby na to zareagowały :P.

    Poza tym, nie rozumiem - piszesz, że 'nie od lat 5 do 110' a zaraz obok zaznaczasz, że te gry mają interesować zarówno pociechy, jak i ich rodziców. Czyli jakie? - możesz podać mi jakiś przykład (...pytam serio, bez ironii)?

    A użytkownikami pokroju tito się nie przejmuj - takich co samemu pewnie nic nigdy nie zrobili a pouczają innych jest w necie bez liku i jeszcze trochę. Z tego co sobie obserwuję po sieci - Ty akurat coś robisz i masz cojones by się pod tym podpisać.

    Także, z mojej strony - true respect man & keep it going ;).

    Pozdrawiam & Wesołych Świąt życzę,
    Skryba.

    PS. Wskocz na chwilę na autorskie forum - PMa dostałeś ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za ciepłe słowa i zaraz zaglądam na Autorskie.

    Odnośnie drobnej niespójności wiekowej. Problem w tym, że gra rodzinna kojarzy się z infantylną rozgrywką pokroju Monopoly. A przecież rodziną jest też nastolatek i jego ojciec i/lub matka. Nie chodzi mi o gry dla dzieci, w które z przymusu grają rodzice albo dziadkowie. Wiem, trochę to zagmatwane, ale właśnie dlatego trudno o takie gry.

    Z RPG jest całkiem inna historia. To rozrywka tylko w zamyśle dla wszystkich, jednak często autorzy projektują grę dla konkretnych osób i w żaden sposób nie są to rodziny. To że takich RPG nie ma nie znaczy, że nie może być. Wszystko zależy od nas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Wszystko zależy od nas. ;)' - oraz od wolnego czasu ;P. Nie powiem, sympatycznie byłoby taką familijną grę (spróbować) wykreować - będę miał nad czym myśleć gdy uporam się z przynajmniej z jednym z mych bieżących projektów :).

    Peace,
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponoć Kryształy Czasu są grą familijną. Przynajmniej taki wniosek nasuwa mi się ze słów autora owego systemu Artura Szyndlera, gdy w którymś z wywiadów pisze, że gra w KC z całą rodziną.

    OdpowiedzUsuń