16 lipca 2021

Kolekcjonerstwo zaawansowane

Każdy może być kolekcjonerem i kolekcjonować można wszystko. Są jednak pewne powtarzające się wzorce wśród kolekcjonerów, których nie rozumieją osoby postronne lub nowe w tym hobby i to bym chciał dzisiaj wyjaśnić na moim przykładzie.

Przede wszystkim kolekcjonerstwo to rodzaj usystematyzowanego i tematycznego zbieractwa. Nie ma się co czarować. Nasze kolekcje nie są potrzebne do życia i kieruje nami głównie prymitywny instynkt zbieracza. Jednak zwykły zbieracz, w odróżnieniu od kolekcjonera, zbiera rzeczy w jego pojęciu przydatne lub zapasowe. Zasada kolekcjonerstwa jest taka, że rzeczy, które kolekcjonujemy nie mogą być używane na co dzień i im lepszy stan, a w ogóle najlepiej gdy są w oryginalnym opakowaniu. Oczywiście są od tego odstępstwa, w zależności od  rodzaju kolekcji. Ja przykładowo nie trzymam się ściśle stanu podręczników, które kolekcjonuję. Dla mnie ważne jest tylko to, czy jest to wartościowy podręcznik i oczywiście zawsze każdy czytam choć raz. Stosuję też nadmiarowość w szczególnych przypadkach, gdy jeden podręcznik jest do czytania, a drugi do grania. Choć u mnie trudno odróżnić jeden od drugiego.

Kolejną rzeczą charakterystyczna dla kolekcjonerów jest dbanie o prawidłowe przechowywanie zbiorów. W przypadku książek są to zazwyczaj regały, gabloty lub biblioteczki i tu często leży największy kłopot z takimi kolekcjami, bo trudno o solidny mebel, który wytrzyma parędziesiąt kilogramów na jednej półce. Tym bardziej śmieszy mnie jak w lifestyle'owych programach ludzie chwalą się swoimi książkami, których raptem jest kilka na lichej półeczce przyczepionej do ściany. Prawdziwych czytelników książek łączy to z kolekcjonerami, że też muszą gdzieś przechowywać swoje zbiory i designerska półka im tego nie zapewni.

Druga rzecz, jeżeli chodzi o przechowywanie, to odkurzanie i sprawdzanie stanu każdego egzemplarza. Najlepiej jak książki są ustawione pionowo, jedna przy drugiej bez wolnych odstępów, bo inaczej okładki zaczynają się deformować i rozklejać. Jest to też najoptymalniejsza pozycja do przeglądania zbiorów. Wyciąganie i częste przekładanie książek ułożonych jedna na drugiej niepotrzebnie nadwyręża ich strukturę i powoduje uszkodzenia okładek. Jedyne czego nie polecam to stosowanie okładek plastikowych. Po pierwsze trudno jest znaleźć takie, które pasują na książki, a po drugie z czasem okładka się niszczy pogorszając ogólny stan książki. Za to dobrym pomysłem jest zabezpieczenie rogów okładek, przynajmniej tych miękkich. Do tego wystarczy nakleić przezroczystą taśmę klejącą na rogach. Do twardych okładek polecam użycie okuć, które obecnie są dostępne za grosze, a dodatkowo poprawiają estetykę. Oczywiście mówimy tu o mojej kolekcji, która jest niezbywalna. Osoby, które myślą o ewentualnej sprzedaży nawet nie powinny pomyśleć o trwałych "uszkodzeniach", bo to mocno wpływa na cenę.

A skoro jesteśmy przy cenach. Kolekcjonowanie czegokolwiek potrafi być drogie. To nie ulega wątpliwości. Co jednak umyka wielu to odróżnienie kolekcjonera od gościa szastającego kasą. Kolekcjoner zapłaci tylko za najlepsze i najrzadsze egzemplarze dobrą cenę, ale nie przepłaci za coś, co nie jest tego warte. Ja przykładowo kupuję tylko rzeczy poniżej ceny nominalnej, chyba że jest to wyjątkowa dla mnie rzecz. Dodatkowo nie rozdrabniam się i unikam kupowania dodatków, chyba że jest to system, w który zamierzałem grać. Nie przeszkadza mi też kupowanie tzw. podręczników uszkodzonych, bo w przeciwieństwie do sprzętu elektronicznego uszkodzenia rzadko mają realny wpływ na zawartość, a dla mnie ta liczy się najbardziej. To też powód, dla którego nie jestem typowym kolekcjonerem, który wszystko musi mieć zafoliowane. Jak to powiadają - dla mnie liczy się wnętrze i nie oceniam książki po okładce - dosłownie.

Największy grzech kolekcjonerstwa to kupowanie tzw. wersji kolekcjonerskich. Wbrew nazwie nie są to wersje przeznaczone dla kolekcjonerów, ale dla największych fanów. Oczywiście sam mam w swoich zbiorach edycje kolekcjonerskie podręczników, także nie brzmiałbym wiarygodnie, ale już tłumaczę skąd one się u mnie wzięły. Otóż są to prezenty. Sam świadomie nigdy nie kupiłem edycji kolekcjonerskiej, bo to po prostu się ani nie opłaca ani nie powoduje, że kolekcja staje się cenniejsza. Najcenniejsze są pierwsze edycje i pierwsze wydruki w standardowej formie. Wersje kolekcjonerskie często z czasem wyprzedawane po niższej cenie. Jednak nawet wtedy nie są dla mnie kuszące, bo to obniżyłoby wartość kolekcji. Skoro cena i tak już spadła to jest spora szansa, że spadnie jeszcze bardziej, a z czasem, gdy wzrośnie i tak nie będzie wyższa niż standard.

I tu mała dygresja na temat podręczników ze zbiórek. Zauważyłem niepokojącą tendencję wśród rodzimych wydawców do zawyżania cen. Już któryś raz z rzędu widzę, że podręcznik po trafieniu do regularnej sprzedaży kosztuje co najwyżej tyle ile na zbiórce. Bardzo często jednak są to ceny niższe, bo różni sprzedawcy ze sobą konkurują. To powód, dla którego nie wspieram zbiórek, choć są wyjątki. Reguła jednak jest taka, że zbiórki nie są dla nas tylko dla wydawcy, żeby zmniejszyć ryzyko wydawnicze. RPG w Polsce obecnie sprzedaje się od kilkuset egzemplarzy do kilku tysięcy. To bardzo mało. W zasadzie te zbiórki nasycają w głównej mierze zbieraczy, dla reszty pozostawiając rynek wtórny.

Jestem ciekaw, jakie Wy macie przemyślenia na temat kolekcjonerstwa RPG?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz