18 sierpnia 2023

Fan w niebycie

Wiecie jaką ostatnio zaliczyłem gafę? Nie wiecie? To Wam napiszę. Siedzę sobie i myślę, że fajnie byłoby coś popisać, nie koniecznie do któregoś projektu, ale tak ogólnie. Kiedyś pisałem bardzo dużo w wielu miejscach i trochę mi tęskno za tym. Powiecie pewnie: "to pisz na jakiejś grupie na FB", ale jakoś nie po drodze mi z tą platformą, a innej nie znalazłem. Mój błąd polega na tym, że przecież mogę pisać TU. Od tego jest blog. Szukam w intrenecie nie wiadomo czego, a pod nosem mam gotowe rozwiązanie. O czym więc chcę napisać?

Napisze Wam o moich przemyśleniach na temat bicia fanem, a raczej tego, że dochodzę do wniosku, że fanem nie warto być. Kim jest wg mnie fan? To osoba, która entuzjastycznie i ochoczo podchodzi do jakiegoś zjawiska kultury. Nie musi to oznaczać bezkrytycznego podejścia do obiektu uwielbienia. Jednak rzeczowa i konstruktywna krytyka to rzadkość, a i obiekt często też nie jest bez winy.

Bycie fanem RPG obecnie jest trudne i łatwe jednocześnie. Łatwe, bo dzisiaj RPG jest niemal powszechne. Trudne, bo nie zawsze obiekt adoracji jest tego wart, z różnych względów. Może na przykład postanowił nagle zarobić na twórcach niezależnych albo wydać grę i o niej zapomnieć. Ja wiem, że bycie wydawcą to nie takie proste, ale nie róbmy z siebie debili. Prawie każdy gdzieś pracuje i ciężko zarabia na swoje hobby, szczególnie w dzisiejszych realiach. Czy moja praca jest lżejsza od pracy wydawcy? Śmiem wątpić. Trudno mi wziąć do siebie popularny mit o tym, że wydawanie RPG jest tak ciężkie, że w ogóle nie warto tego robić, więc bądźcie wdzięczni za to co dostajecie.

Wydawnictwo to firma, jak każda inna, której priorytetem jest zarabiać. Oznacza to, że nie liczą się tam chęci tylko kasa. A to z kolei oznacza, że wydawca oszukuje, jeżeli mówi, że robi to dla mnie. Robi to dla kasy, a ciężar tej pracy polega głównie na... konkurencyjności. Tak moi mili czytelnicy. Doczekaliśmy się czasów, w których wydawnictw RPG jest na tyle dużo, że muszą ze sobą konkurować o klienta. Robią to na różne sposoby, ale cel zawsze jest ten sam... tak jest - kasa. Co więcej, niektóre wydawnictwa już dopadła znana za oceanem choroba, polegająca na wewnętrznej konkurencji między liniami wydawniczymi. Płacą za to oczywiście fani. A czemu nie konsumenci? Konsument ma produkt podany na tacy, wystarczy, żeby tylko zechciał go kupić (od tego jest marketing). Fan zaś aktywnie poszukuje produktu i odwala znaczną część marketingu. To oczywiście rodzi patologie takie jak płacenie za niewydany produkt lub wprost żebranie wydawcy o kasę. Konsumenta to by w ogóle nie obeszło, bo ma produktów w brud. Fana zaś to bardzo boli. Aż tak, że zaczyna sobie racjonalizować te patologie.

Weźmy na przykład, że jakiś wydawca wydaje u nas grę, na którą jest nawet jakiś popyt. Jednak do gry potrzebne są akcesoria. Tych zaś nie wydaje. Konsument nie kupiłby wybrakowanego produktu. Fan za to szuka sposobu, by sobie to zrekompensować i odwala znów robotę za wydawcę. Idzie jednak w tym o krok dalej i gdy konsument zwraca uwagę, że produkt jest wybrakowany, fan natychmiast broni swego wydawcy, że konsument jest głupi skoro nie korzysta z alternatyw. Tylko widzicie tu powstaje problem. Fan widzi tylko jedną stronę medalu. Dla niego liczą się chęci, tak jak on wyraża chęć do wsparcia i poparcia wydawcy. Firma, jaką jest wydawca, jednak powinna dążyć do maksymalizacji zysku, a ten zapewnią konsumenci, a nie fani, których zawsze jest stosunkowo mało, ale za to są głośniejsi.

Choćby dlatego, z mojej perspektywy, nie warto być dziś fanem. Jako fan musiałbym przymykać oko na to, co dla każdego innego człowieka byłoby co najmniej nieakceptowalne. I nie mówię tu tylko o firmach, ale także o samym środowisku fanów. Jak bym chciał gdzieś publicznie wyrazić moją opinię na temat jakiegoś produktu od razu "skorygowałby" mnie jakiś fan, bo on czuje lepiej. Ja tego nie czuję. Ja wolę wiedzieć na czym stoję, a nie ufać na ślepo.

RPG, jak wiele innych dziedzin rozrywki, to nie nauka. Tu można się mylić i grać po swojemu. Wiele gier powstało w wyniku dostosowania pod siebie cudzej gry. I nie mówię tu o D&D. Historycznie jest to pierwsza gra tego typu, ale dopiero nowe gry, zupełnie zrywające ze schematem pierwowzoru ukształtowały to zjawisko. Patrząc z dzisiejszej perspektywy nowe D&D nie opiera się na tych samych założeniach co pierwotne, bo w między czasie powstały gry lepiej oddające specyfikę tej rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz