22 sierpnia 2023

Przepis na Cyberdeck

Witajcie moi drodzy czytelnicy. Nowy dzień i nowy wpis. Tym razem z pogranicza moich dwóch pasji - gier fabularnych i komputerów. Jak pewnie się domyśliliście będzie to rzecz o cyberdecku. Dla tych, którzy nie wiedzą co to, śpieszę z odpowiedzią. Cyberdeck to fikcyjny, przenośny komputer pozwalający się łączyć z cyberprzestrzenią. Obecnie funkcję cyberdecków pełnią laptopy, tablety i smartfony, często wykraczając poza te ramy. Czym jednak byłaby dobra zabawa bez odrobiny majsterkowania?

Czego potrzebujemy więc, żeby stworzyć ten niepowtarzalny i funkcjonalny gadżet na cyberpunkową sesję? Jak każdy komputer cyberdeck składa się z trzech zasadniczych elementów: jednostki centralnej, urządzeń wejścia i wyjścia.

Jednostka centralna to mózg i serce całej operacji, czyli te wszystkie procesory, pamięci, dyski i takie tam. Obecnie sprawa jest ułatwiona, bo nie trzeba wcale znać się na składaniu komputerów, żeby zdobyć taką jednostkę. Słowem-kluczem jest tu SBC (Single Board Computer), czyli komputer jednopłytkowy, posiadający wszystkie podzespoły zintegrowane. Najlepszym przykładem takiego sprzętu jest Raspberry Pi - kompaktowy komputerek, którego rozmiary wahają się od paczki papierosów do pudełka zapałek. Nie jest to najwydajniejszy komputer tego typu, ale nie trzeba się martwić o wsparcie i kompatybilność.

Tajemnicze urządzenia wejścia i wyjścia to nic innego jak klawiatura i monitor. Tyle wystarczy, żeby już wykorzystać pełnię możliwości naszego komputera. Oczywiście w trybie graficznym wielkim udogodnieniem jest mysz, ale prawdziwy cyberpunk nie boi się trybu tekstowego. Dlatego wystarczy nam dosłownie jakakolwiek klawiatura, nie za mała, żeby móc wygodnie walić naszymi paluchami w klawisze i nie za duża, żeby móc swobodnie się z nią przemieszczać. Może być przewodowa lub bezprzewodowa, wedle uznania. Raspberry Pi w większości modeli posiada zarówno Bluetooth, jak i porty USB, wiec z połączeniem nie powinno być problemu.

Jako monitor możemy użyć praktycznie wszystkiego co ma wejście HDMI (także projektorów multimedialnych), ale oprócz tego także monitorów obsługujących piny GPIO (taki szereg małych i ostrych bolców wystających z płytki naszej maliny). Tu jednak należy uważnie przeczytać dokumentację i przejrzeć rysunki pokazujące jak prawidłowo podłączyć taki monitor, bo można wszystko uszkodzić. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że monitor będzie zasilany bezpośrednio przez malinkę, więc nie będzie potrzeby prowadzenia dodatkowych przewodów, ale co kto lubi.

Jak to wszystko złożyć? Najlepiej w jakiejś zgrabnej obudowie. Ja jednak mam dla Was trochę inną radę. Jest bowiem odmiana maliny, która jest już zintegrowana z klawiaturą. Nazywa się Raspberry Pi 400 i jest wprost stworzona jako cyberdeck. Pozostaje tylko kwestia monitora. Jako, że chcę Was przekonać do interfejsu tekstowego wybrałbym malutki 3.5'' ekran podłączany pod GPIO. Jednak podłączenie tego bezpośrednio do tego modelu Raspberry Pi mija się z celem, bo monitor będzie zwrócony tyłem. Trzeba więc zastosować odpowiednią przedłużkę. Wyobraźcie sobie, że ktoś zrobił idealny do tego projektu komponent i nazwał go Cyberdeck HAT. Pozwala on podpiąć pod kątem 45° dowolne rozszerzenie GPIO w tym wspomniany monitorek. Nie zadziała on jednak od razu dlatego przyda nam się tymczasowo także zwykły monitor z portem HDMI.

W tym miejscu większość poradników dotyczących tworzenia cyberdecka się kończy, a całkowicie niesłusznie, bo dopiero teraz zaczyna się prawdziwa zabawa. Ten sprzęt nie zadziała póki nie dodamy do niego oprogramowania. W przypadku zwykłego komputera będzie to Windows, telefonu Android lub iOS. W przypadku maliny użyjemy Linuxa, choć teoretycznie możemy zarówno Windowsa jak i Androida. Jednak tego nie polecam. Dlatego warto zainteresować się koszmarem, jak go niektórzy postrzegają, czyli panem pingwinem (symbol Linuxa). Tu nie będę wdawał się w szczegóły, wybierzmy po prostu oficjalną i najlepiej wspieraną dystrybucję (wersję), czyli Raspberry Pi OS. A skąd i jak pobrać instalator i w ogóle jak zainstalować system to... dowiecie się poniżej.

Ponieważ malinka pierwotnie miała być komputerem do nauki dla najmłodszych sposób instalacji systemu nie mógł być skomplikowany. Wystarczy wejść na stronę https://www.raspberrypi.com/software/ i pobrać aplikację, która nazywa się Imager. Ona zrobi za nas wszystko, no prawie. Będziemy potrzebowali jeszcze karty microSD (taką jak w telefonach i aparatach, minimum 16 GB) i czytnika takich kart pod USB. Wkładamy naszą kartę (najlepiej pustą, bo i tak utracimy wszystkie wcześniej zapisane dane) do czytnika, a czytnik podłączamy do komputera z zainstalowanym Raspberry Pi Imagerem. Najlepiej znaleźć w sieci filmik, który poprowadzi nas krok po kroku. Jest tego mnóstwo. Jako system operacyjny (OS) wybieramy Raspberry Pi OS Lite, czyli bez interfejsu graficznego (pulpitu). Miejsce docelowe to nasza karta microSD. Zanim klikniemy write warto jeszcze zmienić kilka opcji kryjących się pod kołem zębatym (pojawi się ono po wybraniu systemu). Możemy tam nadać nazwę naszemu komputerowi (będzie ona widoczna w naszej sieci) oraz stworzyć konto administratora (to szczególnie ważne, bo bez tego nie zalogujemy się). Jeżeli chcemy łączyć się bezprzewodowo z Internetem możemy tu wpisać także dane dostępowe do naszej sieci. Warto też dostosować region i strefę czasową. Brzmi to trochę skomplikowanie, ale uwierzcie mi, że to o wiele prostsza droga niż alternatywa w postaci tworzenia plików konfiguracji. Dlatego też warto pooglądać sobie kilka różnych filmików o instalacji Raspberry Pi.

Jeżeli jeszcze Was nie odstraszyłem to zabieramy się do konkretów. Podłączamy wszystkie kabelki, poza zasilaniem do naszej malinki. Wkładamy kartę z nagranym systemem i podłączamy zasilanie (nie wcześniej). Przy pierwszym uruchomieniu warto mieć podpięty zewnętrzny monitor, bo to na nim pojawią się wszystkie komendy. Po zalogowaniu się pierwsza rzecz to aktualizacja systemu. Upewnijcie się czy macie podłączony Internet (przewodowo lub bezprzewodowo). Następnie wpisujemy poniższą komendę i zatwierdzamy ją enterem:

sudo apt update && sudo apt upgrade -y

To automatycznie wyszuka i zainstaluje najnowsze aktualizacje systemu. Po zakończeniu restartujemy komputer komendą:

sudo reboot

Teraz trzeba zainstalować sterowniki ekranu. Każdy producent powinien mieć opis tej procedury na swojej stronie. Ja skorzystałem z tej, ale ona zadziała tylko w stosunku do tego konkretnego ekranu, wiec jeżeli użyjecie innego poszukajcie dedykowanej instrukcji. Ważne jest, żeby zwrócić uwagę, czy instrukcja uwzględnia nasz system operacyjny. Dlatego warto o tym pomyśleć i przejrzeć dokumentację przed zakupem. To najtrudniejszy element tworzenia cyberdecka. Wszelkie błędy mogą wynikać ze złej konfiguracji lub pomyłek w komendach. Jednak, gdy już przebrniemy przez ten etap naszym oczom ukaże się widok malutkiej konsoli. Od tej pory zewnętrzny monitor nie będzie nam już potrzebny.

Teraz możemy przejść do instalacji programów, które urozmaicą nasz nieco nudny komputer przenośny. Jeżeli chcemy tylko poszpanować to polecam dwa programy: cmatrix i hollywood. Oba to tylko pokazówki, które wyświetlają poruszające się znaki, jakbyśmy coś hakowali. Zainstalujemy je komendą:

sudo apt install [nazwa programu] -y

No właśnie, pamiętacie ile potrzeba czasu i energii by zainstalować coś na Windowsie? Najpierw musimy znaleźć to w Internecie, ściągnąć instalator, kliknąć dwukrotnie i przedrzeć się przez zapisy licencyjne i opcje instalacji. Potem dopiero możemy uruchomić. A tu jedna komenda i program zainstalowany. Żeby go uruchomić wystarczy ponownie wpisać samą jego nazwę i zatwierdzić enterem.

Dla chcących uzyskać coś więcej i bardziej funkcjonalnego polecam zajrzeć pod ten adres: https://www.linuxlinks.com/100-great-must-have-cli-linux-applications/ Znajduje się tam kolekcja 100 najpopularniejszych programów uruchamianych w trybie tekstowym (cli). Jednak zanim coś zainstalujecie upewnijcie się, że wiecie co robicie i co chcecie przez to osiągnąć. Wiele z tych narzędzi wymaga dodatkowej konfiguracji, co może być skomplikowane. Od siebie polecam:

  • tldr - skrót instrukcji posługiwania się programem. Przykładowo wpisując "tldr tldr" dowiemy jak działa ten program z przykładami komend. Warto od tego programu zacząć.
  • htop - program ten to manager zadań pokazujący zużycie bieżących zasobów komputera oraz śledzący uruchomione programy.
  • neofetch - pokazuje nam wersję systemu i zainstalowane główne podzespoły. Poza tym ma przyjemną grafikę logo systemu.
  • mc - midnight commander, czyli odpowiednik eksploratora plików. Zobaczymy w nim zawartość folderów oraz wyświetlimy zawartość plików tekstowych.
  • lynx - to przeglądarka tekstowa, która pozwoli zajrzeć na strony internetowe, przynajmniej te, które nas wpuszczą. Niektóre strony wyglądają naprawdę ciekawie w wersji tekstowej.
  • rolldice - chyba najważniejsze z naszej perspektywy narzędzie, służące do rzucania kośćmi. Jest bardzo proste, ale obsługuje np. odrzucanie najniższych wyników.

Mam też dla Was kilka life-hacków. Chcąc przerwać działanie jakiejś aplikacji klikamy Ctrl+C lub opisany w instrukcji programu przycisk (nieraz q, nieraz F10). Aby wyłączyć malinkę zazwyczaj wpisujemy sudo shutdown -h now, ale w przypadku modelu Raspberry Pi 400 możemy wcisnąć i przytrzymać przez 2 sekundy kombinację klawiszy Fn+F10. Dopiero wtedy możemy bezpiecznie odłączyć zasilanie.

To dopiero początek nowej drogi w świecie cyberdecków. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Tak jak w RPG możecie zrobić wszystko, co podpowiada Wam wyobraźnia. Takim sprzętem można też naprawdę hakować, ale pozwólcie, że pominę ten temat z oczywistych względów. Pomówmy jednak o kosztach, bo wiadomo, że komputery nie są tanie i nie rosną na drzewach. Uwzględniając całkowicie nowe sprzęty całość powinna się zamknąć w kwocie około 500 złotych. Za to oprogramowanie jest całkowicie darmowe. Czyli za cenę licencji Windows mamy w pełni sprawny cyberdeck. To znak, że hardware będzie się coraz mniej liczył w przyszłości, a wszystko będzie zależało od software'u. Jakbym miał obstawiać, to powiedziałbym, że cyberdeck w przyszłości będzie całkowicie zwirtualizowany i jedyne czego będziemy potrzebowali to wygodnego interfejsu. Czy będzie on neuralny, czy może nadal analogowy, ale w innej niż znana formie? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że wiele rzeczy uprości SI, w tym prawdopodobnie komunikację na styku człowiek-maszyna. Już teraz mamy asystentów głosowych wspieranych SI. Możliwe, że tak jak z tabletami Star Trek pokazał nam naszą przyszłość i nie będzie fizycznego interfejsu tylko głos panujący nad wszystkim. Replikatory też już mamy w postaci druku 3D. Zostały jeszcze holodecki, ale myślę, że nawet tego dożyję. W każdym razie wizja Cyberpunka, czy nawet Shadowruna już teraz mocno rozjeżdża się z rzeczywistością. Wiec fantastyka bliskiego zasięgu to za mało na nasze czasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz