28 stycznia 2024

Wielki test mini multitooli

Od zeszłego roku dołączyłem do grona kolejnych dziwaków skupionych wokół noszenia przy sobie różnych "przydasie". Nazywają to EDC (EveryDay Carry) czyli rzeczy noszone codziennie. Mimo, że teoretycznie nie ma czegoś tego jak standard EDC to wielu ludzi wymienia jednym tchem takie rzeczy jak Nóż, latarka, portfel, klucze i multitool. I właśnie tego ostatniego mi brakowało. Poniżej opisze Wam jak wyłoniłem zwycięzcę tego osobistego plebiscytu.

Przede wszystkim potrzebowałem czegoś małego co zmieści się wraz z innymi rzeczami w moim kieszonkowym organizerze. Nie mogłem sobie pozwolić na coś większego pokroju bardzo popularnego w tym środowisku Leatherman Wave+. Poza tym nie jestem budowlańcem ani mechanikiem, więc nie potrzebuję na co dzień skrzynki z narzędziami. Zamiast tego przydałoby mi się coś do wykonywania prac biurowych, pielęgnacji paznokci, grzebania w elektronice oraz drobnego majsterkowania. Pozbierałem więc z domu wszystkie moje multitoole spełniające z grubsza moje wymagania oraz zamówiłem inne istniejące na rynku.

Tak oto przed nami w szranki stanęły (od lewej do prawej):

  1. Victorinox Midnight Manager@work (4.6336.TG32)
  2. Leatherman Squirt PS4
  3. Gerber Dime
  4. NexTool Flagship Pro Mini (KT5022)
  5. Nextool Mini Sailor (NE20156)
  6. Nextool Mini Sailor (NE20237)
  7. SOG PowerPint (PP1001-CP)

Pierwszy pretendent to przedstawiciel wymarłego już gatunku dżentelmeńskich scyzoryków rodem z XIX wieku znanej i uznanej szwajcarskiej firmy. Jest to najlżejszy i najmniejszy zawodnik, który do tej pory nosiłem ze sobą, ale prezentował już braki, więc jest tu w ramach punktu odniesienia.

Drugi zawodnik wagi piórkowej pochodzi ze stajni znanej amerykańskiej firmy produkującej multitoole od lat osiemdziesiątych XX wieku. Obecnie to też okaz kolekcjonerski, choć od niedawna jestem w posiadaniu dwóch egzemplarzy.

Trzeci multitool ma swoje korzenie w jeszcze innej firmie rodem z Ameryki, choć produkcja jest już całkowicie azjatycka. Mimo podobnych zdawałoby się rozmiarów, odstaje pod wieloma względami od pierwszej dwójki i jest jakby bardziej "odpustowy".

Na czwartej pozycji startowej mamy pierwszego przedstawiciela typowo chińskiej marki powiązanej z Xiaomi. Wbrew gabarytom plasuje się w połowie stawki pod względem wagi.

Na miejscu piątym i szóstym mamy bliźnięta syjamskie, które poza kolorem z zewnątrz niczym się nie wyróżniają. Oczywiście to także twój chińskiej myśli technicznej.

Stawkę zamyka zawodnik wagi ciężkiej, którego początki sięgają czasów Wietnamu i armii USA. Jest to twór znów czysto chiński.

Pod względem jakości wykonania i spasowania na podium liczy się tylko dwóch pierwszych zawodników. Jakość chińskich narzędzi jest po prostu przeciętna. Wiele rzeczy trzeba wyregulować i nasmarować, żeby zaczęły porządnie działać.

Pod względem opłacalności tu sytuacja się odwraca, bo chińskie produkty nie dość, że są tańsze to jeszcze w ogóle dostępne. Zaś zachodnie multitoole w najlepszym razie wielokrotnie droższe na rynku wtórnym, bo już nieprodukowane.

Co do tego w jaki sposób postanowiłem wybrać najlepszy dla mnie multitool. Postanowiłem przeprowadzić na każdym z tych narzędzi testy z codziennego życia. A to sprawdzałem jak się nimi pielęgnuje paznokcie, które często w pracy ulegają uszkodzeniu. A to próbowałem coś przykręcić, rozkręcić przekłuć i pociąć. Z tego wszystkiego wyszło mi, że do moich celów najlepszy okazał się SOG, ale ze względów na swoje gabaryty musiał odpaść. Po prostu nie zmieściłbym z dotychczas używanymi rzeczami. Drugie miejsce przypadło Nextool Flagship. Głownie ze względu na duże nożyczki i kombinerki. Trzecie miejsce zajął Leatherman i to on znalazł się w mojej kieszeni. Nie jest to idealny wybór, ale jakość przeważyły wymiary. Niestety wszystkie Nextoole były zauważalnie cięższe i grubsze, co nie sprzyja utrzymaniu moich spodni na miejscu. :D

Przy okazji dokonałem pewnej modyfikacji, a właściwie hybrydyzacji narzędzi Nextool Mini Sailor ponieważ zajęły najniższe miejsce w klasyfikacji. Okazało się, że gdy przełożyłem pilnik z modelu NE20237 w miejsce zbędnych otwieraczy do butelek i konserw w modelu NE20156, od razu hybryda wskoczyła na trzecie miejsce pokonując Squirta. Oczywiście nadal ustępuje mu jakością i wielkością, co okazało się decydującym czynnikiem, ale zawsze mogę wypróbować tą kombinację.

Mała dygresja na koniec odnośnie doboru narzędzi w multitoolach. W każdym mi znanym są dwie rzeczy: ostrze i otwieracze do konserw lub kapsli. O ile znajduję jeszcze usprawiedliwienie dla ostrza to w XXI wieku nigdzie nie spotkałem wyłącznie puszek bez zawleczek i nieodkręcanych kapsli. Inna rzecz, że te otwieracze w multitoolach i tak są beznadziejne, a nawet niebezpieczne w użyciu.

W następnym wpisie postaram się umieścić więcej informacji na temat tego co aktualnie nosze przy sobie. Na razie do zobaczenia.

2 komentarze:

  1. Zawleczki w puszkach? W UK wynalazek niemal nieznany. Ale Anglicy z wielką nieufnością przyjmują wynalazki, których sami nie wymyślili, więc zero zdziwienia.

    Siedząc na Wyspach jest to najczęściej stosowany przeze mnie element SAKa, może obok wykałaczki i nożyczek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a ja praktycznie nie widuję już puszek bez zawleczek. Inna sprawa, że jakoś nie mam przekonania do tego otwieracza w Vickach, bo on działa w drugą stronę. Nie mniej wiele osób, które recenzuje te scyzoryki wspomina że pozbyłaby się właśnie tego ich elementu.

      Usuń