Jedyne co podobało mi się to jako tako grający Michael Keaton i słodka emo Supergirl. Już po scenie otwierającej miałem złe przeczucia, gdy plastikowe lalki sypały się z nieba, a efekty superszybkości wypadały blado nawet przy serialu telewizyjnym. Ogólnie mógłby to być film o Batmanie i jakoś bym to przeżył. Chociaż nie, nie darowałbym tego sobie. Już jeden Affleck wystarczy.
A co było naprawdę słabe? Powiedzieć wszystko to jak nic nie powiedzieć. Według mnie największą słabością filmu Flash był sam Flash, postać niesympatyczna, głupkowata, dziecinna i przerysowana. Wtórowały temu plastikowe efekty specjalne, które chyba nawet nie siliły się na bycie realistycznymi. Co i rusz wszyscy aktorzy zmieniali się w bardzo złą animację 3D (taką z lat '90), nawet w scenach, w których nikt nie używał supermocy. Miałem wrażenie, że cały film opiera się na animacji czterech postaci: Flasha, Batmana, Supergirl i Zoda. Reszta postaci pojawia się tylko w krótkich scenach.
I tu dochodzimy do sedna, czyli dla kogo nakręcono ten film. Wg kategorii wiekowej dla dzieci i nastolatków, ale poziom to proste kreskówki dla najmłodszych. Wydaje mi się, że największy fun z filmu miałaby właśnie widownia do lat 10, choć oficjalnie to film z kategorią 13+. Film jest tak zły, że nie tak dawno obejrzany przeze mnie Black Adam wydaje się przy nim niezły. Jako fan DC stanowczo odradzam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz