Obejrzałem już wszystko. Więcej prawdopodobnie nie będzie, a szkoda. W tym serialu po prostu wszystko zagrało. By nie zdradzać szczegółów ograniczę się do stwierdzenia, że nie ma tam nikogo skrajnie dobrego, ani skrajnie złego. Wszyscy mają swoje demony i wszyscy próbują z nimi walczyć. Nie ma tam dłużyzn i zbędnych fragmentów. Wszystko ma swój głębszy sens. Sceny są w skali od oszałamiających po zachwycające, z przeróżnych względów.
Wizualnie pierwszy sezon jest jak klasyczne malarstwo, zaś drugi to coś nowoczesnego, miejscami wręcz abstrakcyjnego, ale nie mniej pięknego, Postacie są wyraziste, wielowymiarowe i bardzo barwne. Fabuła jest tak zakręcona, że czuję skonsternowany. To wbrew pozorom dobrze, bo ja wszystko analizuję i często wiem wcześniej jak się coś skończy. Tu niewiedziałem prawie nic. Co z tego, że wiemy, kto tu pod kim dołki kopie, jak potem okazuje się, że to nie takie proste. Co z tego, że mamy zarysowaną oś konfliktu, jak nie wiemy do końca, o co się toczy gra i w ogóle, co kogo motywuje. Myślimy sobie to proste, jest magia i technologia, jest konflikt klas. Wszystko jasne, co nie? Powiem tylko tyle - już wiem co się mogło stać w Arcanum. Czy zbieżność nazw między tymi dwoma tytułami jest przypadkowa? Możliwe, ale nie ulega wątpliwości, że teraz oba są moimi ulubionymi dziełami popkultury. To jest dosłownie niewiktoriański steampunk na jaki czekałem od lat.
Aż żal, że nie ma adaptacji RPG. W pewnym sensie namiastką, a raczej protezą może być Eberron lub Iron Kingdoms, ale te mają swoje światy ze swoimi problemami. Na pewno pasowałaby tu jakaś błękitna, kryształowa kość, może k20, nawiązująca do hex-kryształów, najlepiej zdobiona runami. Jak widać już moja wyobraźnia pracuje. Ostudzę jednak zapał dedekolubów. Uważam, że ten system byłby najgorszym wyborem z prostego względu - w Arcane nie ma klas, w żadnym znaczeniu. Każda postać ma własne niepowtarzalne talenty. To dosłownie żywy materiał na BG. Drużyna to zbiór indywiduów. Największy koszmar wielu RPG, które próbują jakoś ogarnąć ten chaos. Tu nie trzeba. Po prostu postacie po prostu sobie wchodzą w drogę i albo się polubią, albo pozabijają i potem polubią. Jednoczy je wspólny cel lub zagrożenie. Gdyby tylko był jakiś oficjalny lorebook, wystarczyłoby dobrać do tego odpowiednią mechanikę nie będącą czymś w stylu Fate.
O, jest na mojej półce. Jakby co, moja ukochana postać z serialu zginęła, choć nie pierwszy raz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz