15 lutego 2024

SAK na każdą pogodę

Swiss Army Knife, czyli oficerski scyzoryk szwajcarski marki Victorinox to wręcz ikona wśród miłośników EDC. Sam poznałem te scyzoryki dzięki mojemu ulubionemu serialowi z dzieciństwa pt. MacGyver. Zawsze marzyłem, by być jak tytułowy bohater. Co prawda dopiero teraz dostrzegłem, że to nie był serial o genialnym improwizatorze i majsterkowiczu, jak ja to widziałem, tylko o szpiegu. Nie mniej dzięki temu serialowi marka Victorinox stała się dla mnie ikoną EDC.

Swój pierwszy scyzoryk Victorinox kupiłem dopiero rok temu. Dopiero wtedy ziściły się moje dziecięce marzenia. Jak widać od tego czasu moja kolekcja scyzoryków tej marki się rozrosła. Jednak za każdym zakupem stała jakaś idea. Omówię każdy egzemplarz zaczynając od lewej strony zdjęcia. Jedyne czego tu nie ma to Swiss Card Nailcare, którą omówiłem przy okazji wpisu o zawartości mojego portfela.

Pierwszą rzecz marki Victorinox jaką kupiłem był obcinacz do paznokci. Bardzo kompaktowy z wbudowanym pilniczkiem. Przydatna rzecz do pielęgnacji. Obecnie znajduje się w moim ekwipunku podróżnym.

Druga rzecz to scyzoryk Midnite Manager. Wg mnie najbardziej kompaktowy i wszechstronny scyzoryk do biura. Co prawda ten kupiłem jako zapas dla...

Midnite Manager@work to trzeci scyzoryk i pierwszy, który nosiłem codziennie. Od poprzedniego różni się obecnością pendrive'a o pojemności 32 GB. W mojej pracy okazał się jeszcze lepszym wyborem, choć jest trochę grubszy no i strasznie trudno go zdobyć. Ja swój złożyłem tak naprawdę z dwóch. Kupiłem @work z uszkodzoną latarką i wymieniłem w nim okładziny na te z modelu Signature Lite (którego nie zachowałem). Nie wyszło to cenowo tak atrakcyjnie jak zakładałem, ale jak na niewystępujący w przyrodzie egzemplarz to i tak nieźle. Jest to jeden z moich ulubionych scyzoryków, który już trochę przeszedł.

Czwartym egzemlarzem jest model Waiter. Jest to jeden z najprostszych i najtańszych scyzoryków tej marki. Ja go nazywam Compactem Small, bo od niego różni się tylko brakiem nożyczek i haka. Jest idealnym uzupełnieniem choćby powyższych Midnite Managerów. Dodatkowo posiada miejsce na szpilkę oraz możliwość wkręcenia czegoś w korkociąg. Przy tym jest dosłownie bardziej kompaktowy od standardowych scyzoryków.

Piąty scyzoryk to Tinker Small, czyli dokładnie ten model, którego używał MacGyver i jest najbardziej rozpoznawalnym egzemplarzem, mimo że trochę zapomnianym. Jest bliźniaczo podobny do standardowego Tinkera, ale jest od niego kilka milimetrów mniejszy. Dla mnie jednak liczy się to, kto się nim posługiwał.

Szósty jest Evolution S557 Grip. Za tą dziwną nazwą kryje się współczesna wersja scyzoryka wyprodukowanego przez konkurencyjną firmę Wenger, która obecnie jest częścią marki Victorinox. Kupiłem go, bo chciałem mieć w swojej kolekcji coś a'la Wenger, ale takiego, co mógłbym używać. Ten konkretny model wybrałem jako najoptymalniejszy i przy okazji najbogatszy. Do domowego majsterkowania w sam raz.

Siódma pozycja to model Compact z wymienionymi okładkami. To był pierwszy scyzoryk Victorinox, który kupiłem i długo go nosiłem. Niedawno wymieniłem go w moim kieszonkowym ekwipunku na Swiza D02. Czemu to zrobiłem? Bo o wiele częściej korzystam z Phillipsa niż nożyczek. Nie mniej jakbym miał wybierać tylko jeden scyzoryk z mojej kolekcji to byłby właśnie ten. Jest najbardziej kompletny przy zachowaniu kompaktowości, stad jego nazwa.

Ósmy na mojej fotce jest Super Tinker. To mój najnowszy nabytek. Wybrałem go głownie dlatego, że posiada zarówno nożyczki jak i Phillipsa. Jest więc połączeniem tego co najczęściej noszę, ale jest też przez to trochę grubszy. Ja swój od razu zmodyfikowałem wymieniając okładziny na "plusy", czyli z miejscem na długopis, które zostały mi po modyfikacji Compacta. Dzięki temu zwiększyłem jeszcze bardziej jego uniwersalność. Na razie czeka na swój dzień. Przy okazji ten model także zagościł u MacGyvera.

Na dziewiątej pozycji jest jeden z dziwniejszych moich scyzoryków, czyli Camper. Sam w sobie model nie ma nic dziwnego, ale po pierwsze jest to gadżet reklamowy firmy Festool. Po drugie dodałem do niego klips do zaczepienia w kieszeni, bo nie miał oczka do zawieszki. Po trzecie dodałem do niego oficjalne krzesiwo Victorinoxa wkręcone w korkociąg, czego tu nie widać. Jest to więc teraz scyzoryk bardziej outdoorowy. Na razie czeka grzecznie w gablocie na swój czas.

No i na koniec został nam gigant, czyli model Locksmith. Kupiłem go z myślą prac okołodomowych. Ten scyzor to już bardziej poważne narzędzie z blokadą sporego ostrza. Na pewno nie paradowałbym z nim po mieście, bo już nie wygląda tak niewinnie jak reszta. Poza tym, wbrew nazwie to całkiem dobry wybór do survivalu. Piła do drewna i pilnik wg. mnie to całkiem przydatne rzeczy poza domem. Różnego rodzaju śrubki to też częstszy widok niż korki w butelkach.

Podsumowując, zebrałem całkiem sporą kolekcję całkiem różnych Victorinoxów. Każdy ma swoje miejsce i zastosowanie. Każdy jest godny polecenia. Jakość tych narzędzi jest wybitna i można je brać w ciemno nawet używane. Mam porównanie z różnej maści "zamiennikami" i to jest przepaść. W zasadzie to najczęściej używane "noże", bo innych nie potrzebuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz